sobota, 26 marca 2011

z dupy

zostałam de facto zmuszona (przez sprzymierzone siły internetu i mojej wybitnej skłonności do wpadania w furię, w sytuacji gdy coś robię i nagle zostaje to w bestialski sposób przerwane), więc dzisiejsza notka nie bez powodu nosi tytuł właśnie taki a nie inny.
Zmuszona zostałam z tego powodu, że spokojnie oglądałam sobie "true blood", kiedy oczywiście w najlepszym momencie pokazało mi się rozkoszne okienko oznajmiające, że przekroczyłam dzienny limit minut. Niniejszym postanowiłam jakoś twórczo spożytkować gotującą się we mnie złość i przelać co nieco na klawiaturę.
Jestem rozgoryczona, bo dzisiaj jest pierwsza od bardzo dawna sobota, którą spędzam w domu i chciałam ją spędzić oglądając mój ulubiony ostatnimi czasy serial. A tu generalnie dupsko.
Oczywiście zdaję sobie sprawę, że większość wykształconych ludzi, ludzi inteligentych i światłych, uważa oglądanie tasiemców za rozrywkę plebsu, aczkolwiek, przyznaję szczerze, średnio mnie to obchodzi. Uwielbiam oglądać DOBRE seriale, nawet jeśli powoduje to moją intelektualną degradację. Chociaż osobiście uważam, że ludzie, którzy tak twierdzą, mają po prostu zamknięty umysł. I już. Chciałam dodać jeszcze jakieś mądre zdanie, co by stworzyć wybitnie długie zdanie podrzędnie złożone, ale zgubiłam wątek. Trudno. W każdym razie, w opini mojej skromnej osoby, takie seriale jak "6 stóp pod ziemią" albo "Rodzina Soprano", to prawdziwe kamienie milowe w popkulturze. O!

Mój ustawiczny brak motywacji całe szczęście postanowił na trochę odpuścić, i chwała mu za to. Udało mi się ogarnąć botanikę, a to jest wydarzenie godne szampana. Muszę się w sobie trochę spiąć do nauki, bo dokładnie za 3 tygodnie jest koncert, którym jaram się tak z grubsza już pół roku i zdaję sobie sprawę, że 2 dni przed i 2 dni po tym DNIU, nie znajdę w sobie ani odrobiny chęci, aby siedzieć nad czymkolwiek, co ma w nazwie przedrostek "bio". Obawiam się, że szykuje się epicki melanż. I tym bardziej nie mogę się doczekać. 21 dni. Tak mało, a tak strasznie się dłuży!

Ostatnio także zdałam sobie sprawę, jak wielką rolę w moim życiu odgrywa przypadek. Jak wiele niezapomnianych wrażeń, wspaniałych ludzi, genialnych piosenek poznałam przez jakiś niezwykły zbieg okoliczności. Z jednej strony się zachwyciłam. Z drugiej przeraziłam, jak wiele cudownych momentów mogło mnie ominąć. Przez przypadek. Ale tak czy inaczej, cały czas jestem pod wrażeniem, że sekundy decydują o tym, czy kogoś spotkam, czy nie. Jedna chwila, o tym, czy w danym momencie włączę radio i usłyszę piosenkę, od której nie uwolnię się potem przez długie tygodnie. Jedna decyzja zaważy o tym, czy spotkam na swojej drodze przyszłego najlepszego przyjaciela.
To jest naprawdę... zachwycające.

To było wtrącenie z cyklu "Spontaniczna dygresja".
Dziękuję, dobranoc.






21 dni!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz