wtorek, 27 marca 2012

sleep? no thanks, i try to quit

Zmiana czasu była w niedzielę, a mnie do tej pory bardzo brakuje tej godziny. Czuję się, jakby mnie okradziono. I za każdym razem jak tylko spojrzę na zegarek, to sobie myślę, że tydzień wcześniej miałabym godzinę dłużej snu. Albo nauki. Ale wolę wersję ze snem. Mam wrażenie jakbym była NIEDŹWIEDZIEM. Najchętniej bym się najadła, NAFUTROWAŁA jakiś smacznych rzeczy, żeby mi się odłożyło w sadło, schowałabym się do jaskini, zwinęła w kłębek, położyła głowę na wielkich łapach i poszła spać na 3 miesiące.
Dlaczego nie jestem niedźwiedziem?!
Albo chociaż zabrzańskim dzikiem? Wczoraj wyjrzałam przez okno na biofizyce (bo patrząc na pytania dotyczące licznika scyntylacyjnego naszedł mnie konkretny weltschmerz i dumałam sobie nad bezsensem ludzkiego istnienia. Konkretnie nad tym, że w sumie i tak wszyscy umrzemy, bo jeśli nie zje nas jakaś przerośnięta żelka, to zabije promieniowanie z kosmosu; ja nie mam pojęcia co oni rozpylają w tej katedrze, ale to na pewno nie jest nic legalnego, bo z każdym tygodniem moje dywagacje nad wejściówką przyjmują coraz bardziej absurdalne formy) i zobaczyłam dziczą rodzinę: mama dzik, tata dzik, wujek dzik i ciocia dzik. I tak sobie pomyślałam, że w sumie to jest zajebiste życie być takim dzikiem: biegasz sobie po lesie, ryjesz w ziemi przed Katedrą Biologii szukając żołędzi, truchtasz sobie pod oknami, a jeśli masz szczęście, to jakiś miły student rzuci ci kanapkę. Albo jabłko.
A ja tymczasem mam jutro histologię i naprawdę nie mam siły już się tego uczyć. Wszystko mi się miesza, nic mi się nie układa w głowie i przed chwilą pomyliłam grasicę ze śledzioną. Przeczuwam kompromitującą porażkę jutro, punkt 12:00. Jak w westernie.


Mam nadzieję, że jak jutro się obudzę, to w mojej głowie, cudownym sposobem, znajdzie się cały i uporządkowany skrypt do histologii.
Bo jak nie, to leżę, kwiczę i nakurwiam głową w podłogę.
A ZAPEWNIAM, że to nie jest widok ani przyjemny, ani śmieszny. Albowiem jest to widok w swej beznadziei TRAGICZNY.

Żegnam czule.

8 komentarzy:

  1. Odnośnie sensu życia to na wykładzie z biologii prof mówi coś takiego: "Taki pantofelek nie mając nic specjalnego do roboty bierze się i dzieli się na pół żeby miał jakieś towarzystwo" xD

    To jedyne co pamiętam z biologii z I roku :]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja już do końca życia zapamiętam biorytmy i ułożoną do nich, naturalnie w celu zapamiętania, "teorię szybkiego numerka" :D

      Usuń
  2. Dajesz k***a!

    wygrywa ten kto się nie poddaje

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie mogę się nie zgodzić! zwłaszcza, że wygrałam ;)

      Usuń
  3. gratuluję wygranej:D

    a teraz najlepsze: wczoraj wieczorem siedzimy w kuchni, gadamy, a mój G. okrzyk: "O ku.., a ja dziś takieeeeego dzika widziałem, jak krowa! Ale to wielkie! Teraz sobie przypomniałem!"
    na boisku był stał i się paczał ponoć:)
    a dziś wchodzę rano do kuchni, a współlokatorzy o 7 rano próbują sobie przypomnieć jak miała na imię laska Werter, a zaczęło się od weltschmerza....

    wchodzę teraz na Twój blog i te same tematy:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moi koledzy z grupy mają świetne rozkminy o 7 rano :D
      Co do dzików i innych rokitnickich stworzeń przypominają mi się dwie historyjki, w tym jedna związana ze wspomnianymi panami ;) Otóż późną porą poimmunologiczną, gdy każdy kierował się w swoją stronę, moi koledzy skierowali się w kierunku rokitnickiego akademika, a konkretniej przejścia koło kaplicy. Nagle słychać krzyk przechodzący w falset i widzę męską część mojej grupy spieprzającą w moją stronę. Okazało się, że na boisku zgromadziło się 20 dzików i jak oni to zobaczyli to stwierdzili, że lepiej zacząć biec ;p
      Co do innych stworzeń - pamiętam sytuację na drugim roku podczas ćwiczeń z biochemii kiedy podczas czekania nad wirownicą spojrzałam za okno i patrzę, a tam sarenka! I się pasie! Oczywiście musiałam się tym podzielić ze wszystkimi i po chwili 3/4 osób na sali ćwiczeń przyklejało nosy do szyby ;)

      Usuń
    2. pamiętam, że pierwszą radą, jaką dostałam od ludzi z drugiego roku było "tylko nie chodź tajnym przejściem przy kaplicy jak idziesz rano na łacinę, bo możesz przerwać dzikom śniadanie" xD

      Usuń
  4. nazwałabym to zabrzańską symbiozą zjawisk ;D
    i muszę przyznać, ze zaskakująco często mam z nią do czynienia! :D

    OdpowiedzUsuń