sobota, 17 lipca 2010

burza, amigos!

W sumie to nie mam o czym pisać. Robię to głównie z tego względu, że przed chwilą zakończyłam cykliczne przeglądanie czytanych przeze mnie blogów i się potężnie wkur...wkurzyłam, bo ludzie od miesiąca nic nie publikują.
I ja rozumiem, że to dla nich nie jest żaden zasrany obowiązek, ażeby pisać notki co 2 dni, ale mnie to wkurwia, bo chcę sobie poczytać, a nie mogę.
Miałam ograniczyć przeklinanie. Staram się, ale będzie ciężko. Wszystko potrafię sobie ograniczyć, od fajek, po jedzenie, aż na internecie kończąc. A przeklinania nie mogę, chociaz co jakis czas przysięgam sobie, że OD DZISIAJ już nie bluźnię.
Myślę, że wpływ na to mają też moi rodzice, którzy nigdy nie zabraniali mi używać TYCH HANIEBNYCH SŁÓW. Chyba generalnie uważali (i uważają), że lepsze to niż jakbym miała rozbijać talerze albo ciąć się starą żyletką, aby dać upust NEGATYWNYM EMOCJOM.
Więc sobie przeklinam.

Właśnie w ukochanym mieście Łodzi mamy burzę. Pierwszą od nie wiem kiedy. Całe szczęście, bo myślałam, że odwalę kitę jak spojrzałam na termometr, a tam 35 stopni ;/ To nie są temperatury dla normalnych ludzi ;/
Dlatego chciałabym wyjechać do Szwecji. Ile razy z kimś poruszę ten temat to zawsze: "Pojebało?" albo wzrok z gatunku "Zapomniałaś wziąć porannej dawki leków?".
A ja dużo bardziej wolę Szwecję niż te wszystkie Włochy, Hiszpanie i inne tam takie.
W Szewcji jest zajebiście.
I nieważne, że nigdy tam nie byłam, ja to WIEM. W sierpniu jadę do Berlina na tygodniowy melanż powiązany z rozwojem psycho-kulturowym i w sumie to powaznie rozważam opcję wyskoku do Sztokholmu. Zobaczymy.

I tak w sumie i po prawdzie to uwielbiam burzę. Znaczy jak siedzę sobie bezpiecznie w domu, a burza jest za oknem. Bo za cholerę nie da się mnie z domu wyciągnąć podczas burzy. Zaiste, boję się i wiem, że to głupie, ale się boję. Ciemności też się boję, może nie jakoś fanatycznie, ale odczuwam dyskomfort na myśl, że mogę być sama w ciemnym pomieszczeniu.
A jak taka burza sobie jest za oknem, to nic tylko puścić Mobiego i gdybać o pięknych czasach, które mogłby nastać, gdybym byla mądrzejsza w paru dziedzinach życia.

Wiem, że ta dzisiejsza notka jest taka o kant dupy. Sraty-taty-gówno-w-kraty. Myślę, że tak zdefiniowałaby to moja siostra.
No i fajnie, lubię ten klimat ;)

Lecę do Mobiego. Chyba będę musiała mu poświęcić jakąś osobną notkę, bo muszę dokonac auto-psychoanalizy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz