niedziela, 11 lipca 2010

The Beginning

Mam dość. Przez trzy lata człowiek zapierdala, jakby w dupie miał motorek na korbkę, a później i tak z tego nic NIC NIC NIC nie ma, nic nie wychodzi.
To jest teza, która sprawdza się praktycznie w każdej dziedzinie życia, i każdy człowiek powinien mieć nad łóżkiem makatkę, gdzie własnoręcznie by sobie to mądre zdanie wyhaftował i powinien czytać je codziennie rano i trzy razy przed zaśnięciem.
Żałuję, że wpadłam na to dopiero dzisiaj, bo może bym się tak nie rozczarowała tym, że w chwili obecnej nie chce mnie żadna medyczna uczelnia w tym kraju. No życie, można by rzec. Ale trzy lata poszły się jebać, przez jedną, durną maturę.
Pocieszam się tym, że może w drugim terminie trzeźwo ocenią sytuację i będą błagać, żebym zasiliła szeregi studentów pierwszego roku wydziału lekarskiego. "Ależ pani Marto, zaszła niewyborażalna pomyłka...! Przez przypadek przeoczyliśmy pani nazwisko, ale proszę, niech pani przyjmie przeprosiny w imieniu władz uczelni...", "Pani Marto, bylibyśmy zaszczyceni, gdyby wybrała pani naszą uczelnię...Zapewniam panią, że zrobimy wszystko, żeby pani zapomniała, że nie uwzględniliśmy pani w pierwszym rankingu...", "Pani Marto, proszę nie chować urazy, zapraszamy do nas...".
Oł jes.
A mama mówiła, żeby startować na anglistykę. I miejsc dużo, i stresu mniej.
Ale co ja poradzę, że ja CHCĘ na medycynę? Że chcę zapierdalać przez 6 lat, żeby potem usłyszeć, że nie ma dla mnie miejsca na wymarzonej specjalizacji? Że chcę, żeby mi płacili 1600zł w przychodni za to, że znam na pamięć pół biblioteki uniwersyteckiej? No nic nie poradzę, bo to jest silniejsze ode mnie. To jest jak marcowanie u kotów, nie ma rady.

Czekam na wyniki drugiej listy.
A w międzyczasie może pouskuteczniam trochę gorzkie żale, bo z natury jestem dość (eufemizm, uprzedzam) marudnym człowiekiem i po prostu lubię sobie ponarzekać.
A co tam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz