poniedziałek, 1 kwietnia 2013

april, be good to me

Czuję się prawie jak podróżnik-eksplorator, zaglądając na bloga średnio raz na 2 tygodnie (jak dobrze pójdzie). Dreszcz niepewności co zastanę, przedzieranie się przez plątaninę kurzu, pajęczyn i spamowych pseudo-komentarzy (w ogóle jeśli ktoś z was wie, jak sobie z tym w obrębie blogspota radzić, to niech szerzy miłosierdzie i się podzieli, bom ja istota w internetach niebiegła). Ad rem. Cóż czynić, o czym pisać, skoro aura nie sprzyja spektakularnym przygodom, które można by opisywać, licząc na pełne zazdrości westchnienia czytelników? Cóż czynić, kiedy życie ogranicza się do niemieckiego i matury? W końcu cóż czynić, o czym pisać, gdy nawet (może z wyjątkiem dwóch powyższych punktów) nie ma na co narzekać?

Co prawda dzisiaj jest 1.04, powinnam zarzucić tutaj jakimś fajnym primaaprilisowym betonem, śmieszno-strasznym sucharkiem, ale niestety żaden żarcik-kosmonaucik nie przychodzi mi do głowy. Wystarczy mi, że pogoda sobie ze mnie robi jaja (pogoda tak w ogóle to robi mnie w chuja, ale nie będę wulgarna, damie wszak nie przystoi).
Aczkolwiek prawdą jest, że dzień dzisiejszy już dwukrotnie nieomal przyprawił mnie o zawał: najpierw, kiedy przeczytałam, że w Łodzi ma zagrać Daft Punk (to ze szczęścia), a godzinę później, że One Direction ("Justin B. poleca!"; wtedy już bynajmniej nie ze szczęścia).
A'propos Justina Biebera. Któż z was przybył do Miasta Włókniarzy na koncert? Proszę się przyznać, przecież w tym pandemonium brały udział tysiące ludzi i statystyka każe mi domniemywać, że NA PEWNO ktoś z was też tam był.
Ja w każdym razie nie byłam, ale tylko z tego względu, że jak się zorientowałam co i jak (skomunikowane myślenie to nie jest moja mocna strona) to wszystkie bilety na Diamond Circle były już wyprzedane. Przepłakałam później cały tydzień, że jU$$sTiNek :*:*:*:* nie pozdrowi mnie na Twitterze :(:(:(

A tak poza tym... Tak poza tym, to chciałam wam powiedzieć, że jest dobrze. Wiosny jeszcze nie ma, ale powoli dochodzę do optymistycznego wniosku, że "...ta zima kiedyś musi minąć".
No i chyba mija.

10 komentarzy:

  1. koncert Justina, wyprzedali mi bilety :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. łonczem siem w bulu :(
      Beliebers olłwejs tugewer <3

      Usuń
  2. lubiem tom piosenke :)

    moja koleżanka z grupy była na koncercie JB na 100%, o czym dowiedziałam się po zdjęciu z Atlas Areny z fb... nie mogłam tego przetrawić (właściwie do tej pory nie mogę)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wiesz, z wyższymi uczuciami nie należy walczyć. Ani się ich wstydzić :D

      Usuń
  3. Hahaha!:D Hmm, wiem mniej więcej "co to" ten Biber jest i to mi wystarczy;p Żałuję, że nie będzie mnie w lipcu w Polsce, kiedy to Iron Maiden będzie w Gd;/ pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, Iron Maiden będzie też w Łodzi i aż się zastanawiam, czy się nie wybrać :D toż to dźwięki mego młodzieńczego buntu! :)

      Usuń
  4. Hej!
    Nominowałam Cię do zabawy:)
    A o koncercie Bibera słyszała i o fankach koczujących przed Andelsem również...

    Pozdrawiam ciepło,
    Lasub

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak tylko siebie ogarnę, to i zabawę ogarnę też ;*

      Ja nawet osobiście przeżyłam szarżę na Andelsa, bo zachciało mi się akurat wtedy wpaść do Manu. I uznaję to za najgłupszy pomysł miesiąca, ledwo uszłam z życiem. True story.

      Usuń
  5. Woow, co za porażający optymizm u Ciebie, przerażasz mnie dziewczyno.
    Chyba naprawdę wiosna is coming. ;)

    Aha, oczywiście też mam traumę bo nie było mnie na koncercie Dżastina... Jak żyć?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. właśnie, jak żyć?

      A optymizm... nie chcę zapeszać, nic nie mówię, ale chyba jest lepiej. No i każdy dzień zbliża nas do wiosny :)

      Usuń