sobota, 26 stycznia 2013

if I could start again, a million miles away

Niepokojąco szybko upływa mi czas. Przecieka przez palce można rzec, bo najczęściej nawet sobie tego procesu upływania nie uświadamiam. Dopiero tak jak dziś musi mnie trzepnąć, że praktycznie jest już koniec stycznia, zaraz będzie luty, w swoim stylu bardzo krótki, więc i szybko minie, marzec to już praktycznie wiosna... No i jak mi tak egzystencjalnie ta cała rzeczywistość przywali, to od razu załącza mi się syndrom "filozofa-zbawcy-wszechświata" i odczuwam potężną potrzebę podzielenia się tym z innymi ludźmi.
Rok temu uczyłam się do egzaminu z biologii, a mam wrażenie jakby to było w zeszłym tygodniu. Wkuwałam zylion cykli rozwojowych, opracowywałam system pozornie przypadkowych strzałów na wypadek pytań biologii rozwoju jeżowca i gastrulacji zarodka kury, tworzyłam "Teorię szybkiego numerka", która w zadziwiająco prosty sposób tłumaczyła biorytmy... A to było ROK TEMU. I nawet nie znałam jeszcze koszmaru rodem z Pilawskiego. Brrrr.

Ale szybki upływ czasu ma chyba więcej zalet niż wad. Leczy rany, tak mawiają ludzie mądrzejsi życiowo ode mnie (pewnie mądrzejsi w ogóle, w sferze absolutnie każdej). Raczej je zalecza (napisałam laczej je zarecza, chyba wczorajsza impreza nadal daje mi się we znaki), działa jak plaster na głęboką ranę (łuhuhu, porównanie iście coelhowskie, Królowo!). W każdym razie clue jest takie, że po pewnym czasie faktycznie jest trochę łatwiej. Co prawda wybaczyć i zapomnieć nie da rady, bo ani ze mnie żaden Jezus, ani nie mam Alzheimera, ale już mnie tak nie ściska w dołku, a w głowie nie szaleje szarża ułańska, kiedy myślę o tym, że to już ponad pół roku, kiedy nastąpił mój mały prywatny koniec świata.
Wniosek? Każdy koniec świata też się kiedyś kończy.

I nie wiem jak to zrobiłam, ale sama siebie do tego przekonałam. I teraz czekam z utęsknieniem na moment, kiedy będę się z tego śmiać. Mam nadzieję, że to już niedługo. Aczkolwiek patrząc na zagadnienie optymistycznie, z każdym dniem coraz bliżej.

I na klasyki mi się zebrało. Inna rzecz, że to taki klasyk, który chyba nigdy się nie znudzi.

8 komentarzy:

  1. biologia MOLEKULARNA z śumu pozdrawia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zawsze jak tutaj wchodzę to mam wrażenie, że albo czytam głos swojego sumienia, albo znalazłam zaginioną siostrę (obie jesteśmy z Łodzi więc jest szansa ;)). Nie mniej, dzięki, że piszesz.

    P.S. 'Każdy koniec świata też się kiedyś kończy.' - puenta zasługująca na Oskara, Nobla, Nike czy co tam chcesz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. uwielbiam czytać takie komentarze, to chyba najlepszy motywator na świecie ;)
      dziękuję! ;*

      Usuń
  3. wyjdź za mnie dziewczyno, błagam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie poddawaj się. Ja zaczęłam (ZACZĘŁAM) studia mając lat 24 a i tak kierunek mi się nie spodobał i teraz mając 25 kończę pierwszy semestr anglistyki. Masz super styl, czytam cię od dawna. Spokojnie osiagniesz swoje cele w czymś, co ci da wielką radość :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. trzymam za słowo ;) i baaaaaaaaaaaaaardzo dziękuję! ;*

      Usuń