piątek, 9 listopada 2012

...think of all the stories that we could have told

Poszukiwania sensu w życiu ciąg dalszy, chyba tak mogłabym nazwać dzisiejszy post. I prawdopodobnie 30 następnych też. Coraz częściej łapię się na tym, że nie wiem, czego oczekuję od życia. Tak jak rok temu byłam przekonana, że mam cel, który determinuje wszystko co robię i będę robić, tak teraz po prostu mózg rozjebany. Serio, gdyby mi rok temu powiedział, że za rok o tej samej porze moje życie będzie tak wyglądać, to dostałby kopa w tyłek. Albo przynajmniej śliną w twarz, bo mam diastemę i jak się śmieję zbyt gwałtownie, to nie zawsze panuję nad tym, co się przez nią przedostaje, ale to tylko taka sobie ironiczna dygresja, bo taka jestem zabawna. HA. HA. HA. Kurwa.

W każdym razie nie mogę sobie znaleźć miejsca. Mój mózg, moja głowa, JAŹŃ MOJA nie może sobie znaleźć miejsca. Trochę za dużo wszystkiego chyba ostatnio się dzieje i mój ciasny umysł po prostu odmawia nawet próby ogarnięcia sobą całego tego syfu.
Mam dla was jedną radę. Nigdy, podkreślam po trzykroć, NIGDY NIGDY NIGDY nie myślcie, że gorzej już nie będzie. Albowiem jest to kuszenie losu w najczystszej postaci. True story.

Wracając do meritum, przeżywam ekstremalny w swym nasileniu weltschmerz, dodatkowo pogłębiany nieśmiałym podszeptem ze strony mojego mózgu, że może ja zwyczajnie idę w złą stronę.
Bo może moim przeznaczeniem jest zostać fryzjerką i wyjść za pracownika fabryki opon, mieć trójkę dzieci i mieszkać w przyczepie.
Btw, szukam męża. Jestem brzydka, rozchwiana emocjonalnie, intelektualnie niepełnosprawna i leczę złamane serce, ale umiem gotować. I mam cycki, to chyba jedyne co mi do tej pory wyszło w życiu. Poznam miłego pana, który umie wymienić żarówkę. Nie musi pracować w fabryce opon. Niech sobie będzie jaki chce, byle byłby mentalnie stabilny, bardzo proszę.

A tak poważnie, to chciałabym wiedzieć, gdzie chowają się ci wszyscy fajni faceci, oczywiście oprócz tych wszystkich fajnych, którzy są w związkach z, za przeproszeniem, pizdami. Bo z moich ostatnich obserwacji wynika, że to dosyć powszechne.

***
Kończ waść
***

Nie mam pojęcia, jak moje życie będzie wyglądało za rok. Zwyczajnie tego nie wiem, mam wrażenie, że może stać się WSZYSTKO. Rok temu miałam w głowie jasny scenariusz: 6 lat studiów, staż, specjalizacja, w międzyczasie ślub z tym tam takim jednym, wigilia u rodziców, pasztet na wielkanoc i ruski szampan na urodziny. Aktualnie wszystko się genialnie ZJEBAŁO, może z wyjątkiem szampana z rodzaju ruskich jebaczy, na nim zawsze mogę polegać.
Aczkolwiek jest to w istocie rzeczy smutne, że jedyny constant w moim życiu stanowi jabol.

Tym samym zakańczając dzisiejszą notkę, podszytą, jak zapewne się zorientowaliście, głęboką myślą filozoficzną, chciałabym powiedzieć, że zazdroszczę wszystkim ludziom, którzy mają plan na życie.
Bo ja chyba nie mam.
Po prostu jak będę kiedyś stara i pomarszczona to chcę mieć o czym opowiadać. Może niekoniecznie być żeńską wersją Keitha Richardsa, nie bądźmy ekstremalni, ale móc myśleć, że "noooooo mała, no to było po bandzie...!"

Bo właśnie doszłam do wniosku, że nic nie przeraża mnie równie mocno, co samotność i nudne życie. Kolejność dowolna.

16 komentarzy:

  1. Powiem tylko tyle:...ja pierdole...mam podobnie, ale dzisiaj całkiem dobrze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to mimo wszystko zazdroszczę, ja mam jakiś tydzień przesileń chyba ;/

      Usuń
  2. "NIGDY nie myślcie, że gorzej już nie będzie. Albowiem jest to kuszenie losu w najczystszej postaci." - dokładnie. Zawsze jak wszystko się wali (we wszystkich możliwych dziedzinach naraz, no bo jakżeby inaczej) przychodzi ta myśl "przynajmniej jestem na dnie i teraz to już tylko do góry" i co? I gówno, zawali się coś jeszcze czego by się człowiek w normalnej sytuacji w ogóle nie spodziewał.

    Mam wrażenie, że wszyscy naokoło, włączając mnie, mają jesienną depresję :( Co z tym można zrobić? (tylko nie wysyłajcie do psychologa, po zajęciach mam tego dość na lata)

    OdpowiedzUsuń
  3. wróć do Zabrza i be my best friend

    spotkamy się raz na jakiś czas, upijemy, poprzeklinamy i będę Cię za to wielbić...hym?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. deal.
      co prawda powrót na śląską ziemię jest prawdopodobnie ostatnią rzeczą, o której marzę, ale trudno.
      aczkolwiek kwestia spotykania, upijania i przeklinania jest zawsze kwestią otwartą.

      "i wanna be your friend, your one, your best, your only on earth friend, tralalalaaaaaaaa" :*

      Usuń
  4. "NIGDY NIGDY NIGDY nie myślcie, że gorzej już nie będzie. Albowiem jest to kuszenie losu w najczystszej postaci. "
    Dlatego ja zawsze mówię że może być gorzej i lepiej się cieszyć z tego co się ma (choć czasami jest to trudne).

    "chciałabym wiedzieć, gdzie chowają się ci wszyscy fajni faceci, oczywiście oprócz tych wszystkich fajnych, którzy są w związkach z, za przeproszeniem, pizdami. "
    to zjawisko mnie zawsze zaskakuje :/

    "Aczkolwiek jest to w istocie rzeczy smutne, że jedyny constant w moim życiu stanowi jabol."
    szato de jabol :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. szato de jabol i od razu łatwiej żyć! faktycznie brzmi znacznie lepiej niż "ruski siarczan" :D

      Usuń
    2. albo szato de pierestroj :P

      Usuń
  5. Ale ta piosenka wpada w ucho!!
    Z tym planowaniem- święta racja. Niby nic wymyślnego- a o realizację trudno. Za chwilę sezon narciarski- i tym się pocieszam, bo tylko dosłownie z dnia na dzień nam zostaje żyć nie myśląc o przyszłości bo i tak stwierdziłam, że nic konstruktywnego nie wymyślę.:) Pozdrawiam, S.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja nigdy w życiu nawet nie miałam nart na nogach, ale moją największą zimową miłością, oprócz pierników, które idą w dupę szybciej niż ja zdąże nawet je pogryźć, są łyżwy. No i faktycznie, myśl o rozpoczęciu sezonu napawa mnie wielką radością! :D Dzięki! :D

      Usuń
  6. Czytając czuję się jakby ktoś napisał dokładnie to, co czuję, tylko w bardziej ironicznym i przystępnym wydaniu, niż sama bym to ujęła. No może poza diastemą i szukaniem męża. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja już jestem w tym wieku, że zaczynam powoli stawać się starą panną, stąd te desperackie poszukiwania...
      znaczy tak pewnie usłyszę od babci na Wigili, pewne jak w banku :D

      Usuń
  7. czekam na nastepny wpis

    OdpowiedzUsuń