No więc jakby to powiedzieć. Strasznie mi głupio, że umieszczam te cholerne notki tak rzadko, ale jakby to ująć... TROCHĘ JEST ZAPIERDOL. A najgorsza w tym wszystkim jest świadomość, że łatwiej już nie będzie.
W chwili obecnej siedzę już w Zabrzu, albowiem ledwo co wróciłam z miasta tkaczy i powinnam się uczyć, ale naprawdę nie potrafię się zmusić. Dodatkowo demotywuje mnie wizja dzisiejszej siłowni, bo w sumie to po co się uczyć, skoro za 1,5 godziny i tak muszę wyjść...
Pouczę się jak wrócę, oj tam oj tam.
No i jeszcze jedna rzecz! Dlaczego nikt mi do ciężkiej cholery nie powiedział, że to co mówią o pierwszym roku to jednak PRAWDA?! Hmmm...?!
Ja naprawdę myślałam, że te ociekające krwią i potem opowieści o nauce anatomii są przesadzone. Chociaż trochę. No a wcale nie są.
Albo to ja jestem oślicą, co w sumie, jeśli spojrzeć na to z obiektywnej perspektywy, nie jest takie znowu niemożliwe!
W każdym razie anatomia zabiera mi większą część każdego dnia (a ściślej rzecz ujmując, to nocy) no i trochę mnie to przeraża, bo przecież z każdym tygodniem będzie gorzej. Dlatego staram się nie myśleć przesadnie naprzód, i skupiam się na tym, żeby przetrwać - od wtorku do piątku i od piątku do wtorku, od anatomii do anatomii.
Niech mi jakiś oświecony i doświadczony student wyższych lat doda nieco otuchy, bo wyczuwam w moim nastawieniu nutkę zrezygnowania. Póki co subtelną, ale jak tak dalej pójdzie, to podejrzewam, że z początkiem grudnia mogę dostać gwałtownej zapaści motywacji.
Inna rzecz, że jako osobie przesadnie uczuciowej i przywiązującej zbyt dużą wagę do zupełnie niepotrzebych odczuć, takich jak nostalgia albo szeroko pojęty sentymentalizm, pogoda za oknem nie ułatwia życia i także ma bezpośredni wpływ na mój depresyjny humor.
No może z tą depresją to dopuszczam się pewnej hiperbolizacji rzeczywistości, ale chyba wiecie, co mam na myśli.
No a teraz nastąpi zdanie, o które nigdy w życiu bym się nie podejrzewała.
Czasem jednak tęsknię za biologią.
Za kompletnie olewackim podejściem do zajęć, za to, że na tych studiach czułam się taka mądra (albowiem jedną z moich niezliczonych zalet jest oczywiście skromność), za to, że uczyłam się wyłącznie po to, żeby zaliczyć kolokwium, a potem zapomnieć wszystko w przeciągu tygodnia.
Naprawdę, niekiedy potwornie mi tego brakuje.
Ale jak to mówią, jak człowiek stoi w miejscu, to się cofa.
A ja jednak chcę iśc do przodu.
I chociaż jest ciężko, chociaż niekiedy dotkliwie doskwiera mi samotność i jest mi smutno (zabrzmiało jak zdanie z pamiętnika siedmiolatki, oh yeah!), chociaż mam wrażenie, że nigdy w życiu nie zdam anatomii, chociaż czasem poważnie zastanawiam się, co ja tutaj robię, to chyba muszę wytrzymać.
Kurde, w sumie dobrze, że mam tego bloga. Bo najgorzej jest nie mieć komu tego wszystkiego powiedzieć. Ja przynajmniej mogę napisać :)
p.s Jakby mi ktoś miesiąc temu powiedział, że moja norma 9 godzin snu na dobę, jest do przyjęcia, ale podzielona przez 3, to chyba bym nie uwierzyła :P
i właśnie to jest jedna z trzech najgorszych rzeczy w Zabrzu: anatomia, wiecznie niewyspanie i ZMYWANIE.
Przy czym to ostatnie jest gorsze niż 2 pozostałe razem wzięte.
Jeśli zmywanie jest gorsze od anatomii to chyba jednak nie jest taka zła ;) A może ja już się "zaprawiłam w bojach" i zmywam szybko i bezboleśnie? ;) (cholerka,to co robi ta sterta naczyń w kuchni??)
OdpowiedzUsuńGłowa do góry! TEgo chciałaś, o to walczyłaś i teraz idź tą drogą z wiarą w dalsze sukcesy.
ja jestem studentem politologii i chociaż nie mogę Ci dodać otuchy, to powiem, że trzeba walczyć do końca :)
OdpowiedzUsuństały czytelnik
Ja miałem kryzys przez pierwsze 3 może 4 tygodnie nauki anatomii, później się przyzwyczaiłem, że jestem ciągle z jakimś materiałem w plecy :P
OdpowiedzUsuńnie załamuj sie !!!!!!:)))
kiedyś sobie powiesiłem kartkę na biurkiem: "Dam radę! Uda się!!"
:)))
Zobaczysz, że później będziesz mieć bardzo wyj*** znaczy gdzieś że masz dwa dni aby nauczyć się 100 stron :))
Co do anatomii, hmm... po pierwsze najważniejsze sobie uświadomić, że żeby ją umieć trzeba bardzo dużo się uczyć i jeszcze więcej powtarzać.
OdpowiedzUsuńNajlepiej bazować na jakimś sprawdzonym repetytorium.
Zaopatrzyć się w coś w stylu, anatomia w pytaniach i odpowiedziach i tak przygotowywać się do kół.
Tak z mojej strony ;)
Zmywanie też dla mnie było koszmarem, ale...
mam teraz stancję ze zmywarką.
Z każdej sytuacji jest wyjście :)
Co z samotnością... ja tego nie odczułem, bo med. wet. bardzo lubi się integrować :D
Może sama coś dla ludzi z grupy zorganizujesz? ;)
oj, tak, początki są trudne... ja przez pierwszy miesiąc byłam kompletnie załamana nawałem nauki i ŚWIĘCIE przekonana, że anatomii NA PEWNO nie zdam. w indeksie jest 4,5 a rzeczy naprawdę są inne niż nam się wydają na początku. myślę, że co do anatomii to nie można dać się zwariować asystentowi, wynikami z pierwszego kolokwium ( pierwsze zwaliłam totalnie:p) tylko robić swoje, nie myśleć za bardzo o przyszłości, bo gwarantuję Ci, że jak się będziesz solidnie uczyła, to to w końcu poskutkuje! trzymam kciuki! co do ludzi to tak po pierwszym semestrze już naprawdę ludzie się na tyle docierają, że nie ma miejsca na samotność. a ludzie z medyka są naprawdę świetni!!:):)
OdpowiedzUsuńKrólowo, dasz radę:) wiesz, na początku z każdego przedmiotu tak jest, że ciną. Potem jest łatwiej, Ty już wiesz, czego wymagają i jak się uczyć, a asystenci dają więcej luzu. Głowa do góry :)
OdpowiedzUsuńP.S. Ja też uważam, że zmywanie jest gorsze od anatomii. Przynajmniej z perspektywy czasu :D
Nie poddawaj się :) Na pociechę powiem,że każdy przez taki kryzys przechodził i na tych studiach, to właściwie norma :D Idzie się przyzwyczaić z czasem ;)
OdpowiedzUsuńAnatomia to zło, zawsze będzie coś w plecy i na to nie ma rady. Trzeba zacisnąć zęby i przetrwać pierwszy rok. Potem z górki, przynajmniej z perspektywy 3 roku, tak to wygląda :)
Trzymam kciuki i pozdrawiam serdecznie
ps: trzymałam kciuki za wyniki matury, bo czytam bloga od początku prawie :) więc teraz bardzo mi miło widzieć te narzekania na anatomię :D Będzie ok! Głowa do góry! :)
Mózg się przyzwyczai, spokojnie ;p Z czasem mimo coraz większej ilości materiału, upojne noce z anatą zaczną być w coraz większym stopniu przeznaczane na sen.
OdpowiedzUsuńZmywanie to zuo, ale dla mnie mistrzostwem zua jest jednak prasowanie ^^
Królowo, nie daj się pokonać czarnym myślom!
OdpowiedzUsuńjesteś właściwą osobą na właściwym miejscu; udowodniłaś to podczas wytrwałej walki o spełnienie marzenia:)
trzymaj się!
Najgorsze jest to, że przy anatomii nie możesz zastosować ZZZ - zakuć, zdać, zapomnieć..
OdpowiedzUsuńbo anatomia będzie już towarzyszyła Tobie przez resztę życia :)
grunt to się nie poddać, głęboki wdech i wydech, byleby do przodu. Później będzie już tylko lepiej :)
Kości + czacha - strasznie trudne do ogarnięcia, ja zrobiłem 2 dziury w ścianie, rzucając bochenkiem :)
OdpowiedzUsuńRęka i mięśnie - ogólnie też było ciężko, ale już nie rzucałem książkami :)
Noga - już było spoko, nawet w przedterminie poszło:)
reszta - wszystko w przedterminie.
Także, nie łam się ;) później jest już tylko lepiej :) taka mała podpowiedź, bardzo dobry jest sex do nauki anatomii :P działa bardzo mobilizująco(może być przed/po/w przerwie) :)
Pozdrawiam :) Dr. M.
@Balianna - zmywanie jest gorsze niż cokolwiek na świecie. Rywalizuje tylko z dietą i prasowaniem męskich koszul ;)
OdpowiedzUsuń@Anonimowy - wiem, że trzeba, wiem. Ale czasem tak trudno siebie do tego przekonać!
@erjota - mam nad biurkiem, "kurwa, jak nie ja to kto?!". Myślisz, że zadziała? ;>
@retemirabile - integracja postępuje i to dosyć intensywnie, ale jakby to ująć... Ja potrzebuję czasu ;) Duuuużo czasu ;)
@Anonimowy - wydrukuję twój komenatarz, oprawię i powieszę nad biurkiem jako treść "ku pokrzepieniu", albowiem pierwszego kolosa też zrąbałam i generalnie staram się nie poddać kryzysowi.
@doktor-bez-stetoskopu - zmywanie jest od zawsze i na zawsze najstraszniejszą karą za wszelkie grzechy! :)
@Lulia - mam nadzieję, że kiedyś nadejdzie ten piękny dzień, kiedy i ja znajdę się na trzecim roku i będę mogła się uśmiechać, czytając to, co piszę teraz ;)
@Kardiolog - PRASOWANIE MĘSKICH KOSZUL! Dla mnie drugie miejsce na liście! ;)
@Anonimowy - dziękuję! :)
@vuze - trzymam za słowo i mam nadzieję, że faktycznie - kiedyś będzie lepiej. Mam nadzieję, bo wybuchnę!
@Dr. M - skoro pan doktor zaleca seks, to ani myślę się nie dostosować! ;) zwłaszcza, że cierpię na zanik mobilizacji...;)