ale problem mam. DUŻY.
póki co jednak spieszę donieść, że dziś nastąpił po raz pierwszy ten doniosły dzień, kiedy to nie poszłam na kolosa. 1:0 dla bezkręgów innymi słowy. o wyżej wspomnainym dowiedziałam się wczoraj i podchodząc do sprawy z wrodzonym zdrowym rozsądkiem, uznałam, że w ciągu jednej nocy nie nauczę się całej systematyki Arthropoda, Insecta, Echinodermata i jeszcze czegoś, wszystkich rysunków, wszystkich, ponoć niezbędnych (niezbędna to jest wiedza jak uratować człowiekowi życie moim zdaniem, a nie to, czy Odontaster validus żyje w wodzie takiej czy srakiej. Ale ja to ja.) informacji na temat tych wszystkich potworów.
Więc olałam i nie poszłam.
Nie wiem tylko, czy w związku z tym dopuszczą mnie do rozbójnika, ale who cares. Najwyżej nie dopuszczą. Jeszcze tego brakowało, żebym się przejmowała. Phi.
Natomiast zaczynam mieć coraz bardziej wyjebane (właśnie w tym momencie moje szlachetne postanowienie noworoczne poszło w cholerę) na te wszystkie pierdoły na ekologii. Jestem przekonana, że te wszystkie mądre nazwy, które tak naprawdę określają podstawowe mechanizmy w przyrodzie, które każdy zna i obserwuje, wymyślił jakiś desperat. Po cholerę nazywać coś "indukowaną obroną przed drapieznikami", skoro można po prostu powiedzieć: żaba jest kolorowa, bo ma w sobie truciznę. Ale oczywiście nie. To musi mądrze brzmieć, więc nie ma to-tamto i lecimy z obroną indukowaną.
Jawny bezsens. Moim zdaniem.
No i cóż począć. Tkwię obecnie w tym rozkosznym bagienku, jakim jest BiOŚ i nie mam możliwości ruchu.
Jestem ciekawa, czy mojego bloga przegląda może jakiś student socjologii. Albo jakieś powiązanej dziedziny. Bo jakby co, wystarczy mail i jestem gotowa zapewnić sporą liczbę potencjalnych tematów na pracę magisterską / doktorancką. Do wyboru do koloru. Oczywiście w kontekście Wydziału Biologii UŁ.
Na dzień dzisiejszy proponuję coś dla fascynatów mody. Jeżeli nudzi cię uliczna moda, gdzie wszyscy chodzą w rurkach, skórzanych kurtkach i kozakach za kolano, zapraszamy na ul. Banacha w Łodzi. Trwa tu nieustanny Fashion Week, konkurencja dla tego odbywającego się w maju i październiku w Manufakturze. Jako "must-have" tego sezonu lansuje się ogrodniczki i, uwaga!, SZTRUKSO-DŻINSY, a uściślając sztrukso-teksasy. Produkt typu "haj-feszyn", wyłącznie dla zdeklarowanych fashion victims.

Jeżeli chcielibyście poznać kreatora, Karla Lagerfelda naszych czasów, udajcie się do katedry Botaniki, a stamtąd do Instytutu Algologii i Lichenologii. Tam juz bezbłędnie wskażą wam drogę.
Szczypta ironii działa lepiej niż cokolwiek innego na poprawę humoru.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz