wtorek, 29 kwietnia 2014

Livin' on the prayer

Witam po haniebnie długiej przerwie. Mnie samą męczy już witanie się w ten sposób, więc mogę tylko podejrzewać, jak bardzo wkurwia Was, szlachetni czytelnicy, natomiast nie jestem w stanie znaleźć remedium na powyższe schorzenie. Głównie z tego względu, że zupełnie nie wiem, co w tym wszystkim robi za przyczynę, bo przecież do opowiadania jest całkiem sporo, pisać nadal lubię, a i słowa pełne uwielbienia i wyznań miłości do mnie trafiają, powodując stałe tlenie się ognia mojej twórczej próżności (z uwielbieniem odrobinę przesadzam, z miłością też, ale dla mnie każde "lubię twojego bloga" jest powodem do rozmyślań na temat porzucenia obranej zawodowej ścieżki i zostania niezależnym pisarzem-artystą, z rozwianym włosem [co nie będzie trudne, zważywszy na to, że na co dzień wyglądam jak lepsza wersja Bon Jovi z piosenki, której tytułem opatrzyłam notkę, bo taka jestem sprytna] i sfatygowanym notatnikiem pełnym cytatów pijanego Hemingwaya i potencjalnych tytułów potencjalnej książki, która potencjalnie zmieni historię literatury). Także przepraszam, ale naprawdę nie wiem o co chodzi. Niemoc idiopatyczna, wskazań brak.

Na uczelni cisza przed burzą. Od miesiąca tak naprawdę niewiele robię, ale ze stron kalendarza zaczynają grozie spoglądać wszystkie nieprzesuwalne terminy, wszystkie obowiązkowe zaliczenia i wszystkie "o-kurwa-ja-pierdole-nie-zdam". Moja ukochana pani doktor od literatury oznajmiła nam ostatnio, że JEDNAK zrobi nam ustne zaliczenie, bo praca ze stanem badań przynajmniej na dwadzieścia stron absolutnie nie wyczerpuje wszystkich możliwości zepsucia nam maja. I generalnie nie miałabym nic przeciwko, gdyby była łaskawa poinformować nas o tym na początku semestru, może przynajmniej nie rysowałabym naćpanych warzyw na zajęciach. A tak teraz naprawdę zaczynam mieć wątpliwości, czy szalona kapusta albo melancholijny ziemniaczek warte były postawienia ich ponad Husem i spółką. ( update:po dłuższym zastanowieniu dochodzę do wniosku, że jednak było warto, inaczej umarłabym już w lutym. Zdaje się to być argumentem w istocie dość silnym.)
Oprócz tego we znaki daje mi się też fonetyka, zapis fonetyczny zwłaszcza, czasami w nocy budzi mnie strach przed afrykatami. I niemiecki od czasu do czasu, bo już rzygam gramatyką tak bardzo, że samo patrzenie na Bęzę przyprawia mnie o róże nieeleganckie reakcje. Ale i czeski i niemiecki kocham bardzo, choć miłością niekiedy bardzo trudną, więc takie narzekanie jest niemal nieprzyzwoite, tym samym przestaję, gdyż cenię przyzwoitość.
A jutro wracam do domu, cieszyć się majówką, bzem i tym, że to nie ja (NIESPODZIANKAAAAAAA!!!!111!!) w tym roku mam maturę. Tym samym idę na jedne zajęcia, a pozostałe olewam (w tym także mój ukochany lektorat do 19:30, tak bardzo bezproduktywny <3), co pewnie jak zawsze doprowadzi mnie do wyrzutów sumienia, ale dzisiaj nie zamierzam się tym martwić. Dzisiaj już się cieszę, że jutro o tej porze Stare Polesie będzie jednym wielkim transparentem, skandującym (prawdopodobnie w rytm melodii hymnu ŁKSu, ale miejska geopolityka jednak swoje robi) "WELCOME HOME, SWEETHEART!".
Tym samym do zobaczenia w maju,
K.W.

12 komentarzy:

  1. A no to pewnie! Polacy w kraju zaczanaja majowke (cholera, pisze z pracy a nie moge tu zainstalowac polskiej klawiatury), a emigracja musi pracowac...i to nocami w dodatku:O Wrzuc zdjecia nacpanych warzyw:) bitte! P.S. a moze powinnam po niemiecku pisac?/pozdrawiam z na super moje szczescie spokojnego dyzuru.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przyjaciel Bęza <3, dobrze, że teraz już tylko zerka na mnie z półki!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ty się tak nie ciesz, tylko kciuki trzymaj! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Spokojnie, nie ma się co tak denerwować ;)
    Ważne, żebyś wszystko zaliczyła !
    Myślisz, że jak Ci poszło na maturach?

    OdpowiedzUsuń
  5. Hee, chyba rzeczywiście jesteś zbyt nerwową osobą... ;p
    no i racja, jak poszły matury? Pochwal się nam wszystkim :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Hmm... Racja, musisz się nauczyć panować na sobą i słownictwem.
    Ale mimo wszystko mam nadzieję, że matury Ci dobrze poszły.
    Pozdrawiam,
    Robert,23

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam nadzieję, że majówka się udała. Nie ukrywam, że czekam na kolejny wpis co tam u Ciebie ;) Do usłyszenia

    OdpowiedzUsuń
  8. Królowo, gdzie jesteś...

    OdpowiedzUsuń
  9. Wchodzę raz na tydzień w poszukiwaniu nowego wpisu i prawie od dwóch miesięcy zamykam okienko rozczarowana. Gdzie jesteś? :) Co robisz? Co postanowiłaś w sprawie studiów? Pozdrawiam i z niecierpliwością czekam na kolejny post :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Krolowa dlaczego cie nie ma tak dlugo????!

    OdpowiedzUsuń
  11. sTUDIUJESZ MEDYCYNĘ/STUDIOWAŁAŚ ?
    jestem tu nowa :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Zastanawiam się nad medycyną, choć wiem że będzie ciężko się dostać. Mam jeszcze rok, jeżeli się nie uda to będę próbować na farmację albo fizjoterapię :)

    OdpowiedzUsuń