sobota, 1 czerwca 2013

seven days in sunny june

Kocham Dzień Dziecka. Do dzieci w sensie dzieci, istot ludzkich w kategorii wiekowej <12, stosunek mam raczej nieokreślony, ze wskazaniem na "raczej nie" (aczkolwiek istnieją szlachetne wyjątki, a dokładnie jeden, dla którego jestem w stanie chodzić do zoo i jeść watę cukrową na obiad 7 dni w tygodniu), natomiast Dzień Dziecka sam w sobie uwielbiam. Duża w tym zasługa mojej mamy, która pierwszego czerwca zawsze pozwala mi przez krótką chwilę znowu mieć 8 lat, chociaż z każdym rokiem (i każdą zmarszczką, siwym włosem, każdym kolejnym milimetrem obwisłej skóry... NIE NO, JESZCZE TROCHĘ), jak podejrzewam, następuje eskalacja trudności w widzeniu we mnie dziecka. Dzisiaj miałyśmy ambitny plan odwiedzenia łódzkiego ogrodu botanicznego (co skutecznie uniemożliwiła nam spektakularna manifestacja sił natury w postaci litej ściany deszczu, POZDRAWIAMY POLSKIE DŁUGIE WEEKENDY) i równie ambitną sentymentalną podróż do Hortexu przy Pasażu Schillera, w celu spożycia lodów z bitą śmietaną i owocami (co skutecznie uniemożliwiła nam spektakularna manifestacja polskiego [niby ujemnego, W KTÓRYM MIEJSCU] przyrostu naturalnego, albowiem takiej ilości dzieci wraz z rodzicami nie widziałam jeszcze NIGDY). Także w związku z niesprzyjającymi okolicznościami przyrody, zamiast spaceru po ogrodzie botanicznym zdecydowałyśmy się na pójście w gościnne progi Tesco, w celu zakupienia rzeczy niezbędnych do stworzenia jakiegoś zajebistego lodowego deseru, coby sobie wynagrodzić hortexowe niepowodzenie, natomiast w międzyczasie uznałyśmy, że w sumie to chyba mamy ochotę na mięso. I zamiast Hortexu był kebab. I też było zajebiście.

A w przyszłym tygodniu (w sensie tym, co będzie już od pojutrza) jadę do Zabrza. Już nie mogę się doczekać widoku tych wszystkich uśmiechniętych twarzy, rąk gotowych do pomocy i ust wypowiadających ciepłe słowa w stronę studentów, które czekają na mnie na Placu Traugutta 2, w postaci pań z dziekanatu. Samego Placu Traugutta też już nie mogę się doczekać, tych wszystkich cudownych architektonicznych rozwiązań, starannie zakonserwowanych odpowiednio dobraną renowacją. I Zabrza w ogóle, w tym najszerszym z szerokich znaczeniu, też nie mogę się doczekać, tego kolorowego, tętniącego życiem miasta, pełnego pozytywnej energii i ludzi zarażających swoim entuzjazmem i optymistycznym nastawieniem do życia wszystkich wokół... Oh, chwilo trwaj!
Za to kryć nie będę, że naprawdę stęskniłam się za moimi zabrzańskimi przyjaciółmi, którzy teraz w pocie czoła zakuwają biochemię i fizjologię i bardzo BARDZO się cieszę, że będę miała okazję się z nimi zobaczyć. O Zabrzu, a zwłaszcza o zabrzańskim ŚUMie można powiedzieć wiele złego (w sumie tak się zastanawiam dłuższą chwilę i dochodzę do wniosku, że ciężko powiedzieć coś w oczywisty sposób dobrego, może poza możliwością oglądania dzików w naturalnym habitacie), ale ludzie w Zabrzu na lekarskim, w zdecydowanej większości (no bo heloł, pewien procent sieje ferment), są naprawdę zajebiści.

Może nawet walnę wam jakąś transmisję na żywo, streaming live czy coś, directly from Wungiel-Town. Muszę tam spędzić przynajmniej 2 dni, także może wysokie stężenie pyłów górniczych mnie natchnie.

Tymczasem pożegnam się czule, z obietnicą notki JUŻ WKRÓTCE.

12 komentarzy:

  1. A w tytule ukochana piosenka Jamiroquai ! :D Yeah!

    Chcemy live-stream, prawdę mówiąc Zabrze jest mi obce, jak cały Śląsk. 2 razy w życiu byłam w Katowicach i oceniam miasto jako-tako, ale na pewno lepiej, niż się o nim mówi ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. hihihi, całe Zabrze :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jak na tym plakacie przy hucie obok Platana - "staLOVE love" <3

      Usuń
  3. ilekroć czytam na blogach o Zabrzu, to zawsze zastanawiam się, co takiego jest w tym mieście, że nie podoba się absolutnie nikomu :D
    Rób transmisję Królowo, na pewno się pośmiejemy (ja na 100 procent, uwielbiam to, jak piszesz)

    XYZ

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no bo to Zabrze :D zresztą Zabrze to chyba nie miasto, Zabrze to stan umysłu ;)

      Usuń
  4. no w tym roku to pogoda chyba pomyliła kraje, bo ja mam wrażenie, że w 2013 mieszkam w strefie monsunowej -.-

    Łódź to najszybciej starzejące się miasto w PL! To gdzie som te dzieci??

    Lody guud, kebab też guud. Wszystko guud :)

    Nigdy nie byłam w Zabrzu :( więc nie pogardzę streamem czy relacją live :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Godzia, dzieci atakują zewsząd! Wczoraj, przy okazji pięknej niedzieli miałam SZCZĘŚCIE jechać autem przy zoo i nie dość, że stałam w kilometrowym korku (dosłownie), to kolejka dzieci była jeszcze dłuższa :D

      Usuń
  5. Co to Zabrze ma w sobie? :D Dzień Dziecka jest super, nawet gdy ma się TROCHĘ więcej niż 8 lat :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. całe szczęście, że mam właśnie tylko TROCHĘ więcej ;)

      Usuń
  6. Co takiego w Zabrzu jest nie tak? Dobre pytanie. WSZYSTKO!!! Jest to dziwne miasto, dziwna architektura. Co ciekawe, w tym mieście występują lasy, normalne lasy, z których często wychodzą dziki, lisy, zające prosto pod koła waszych samochodów. Mało tego, ludzie zamieszkujący Zabrze dzielą się na kilka grup,z których każda zbytnim poziomem intelektualnym nie grzeszy. Cyganie, zwłaszcza w okolicach szpitala klinicznego nr 1. Ślązacy - nie ma jak usłyszeć mieszankę niemieckiego, polskiego i czeskiego typu "ino", "schrank machen", a już "ja, ja" jest na porządku dziennym, zwłaszcza w realu w platanie przy kasach. Oczywiście śląskiego językiem nazwać nie można, gdyż kaleczy ortografię i w trzech powyższych językach ;) Poza ślązakami i cyganami w Zabrzu występują też jego rdzenni mieszkańcy, którym wydaje się, że mieszkają w europejskiej metropolii i nie wiedzą, że poza Zabrzem istnieją też inne, o wiele ładniejsze i bardziej przyjazne miasta.
    A jeszcze odrębną grupą ludzi są nauczyciele akademiccy śum, z których co ciekawe - prawie połowa zamieszkuje Helenke i Rokitnicę, a niektórzy nawet teren uczelni, co czyni z nich jeszcze większych dziwaków, gdyż poza tymi dwoma leśnymi dzielnicami nie bywają nigdzie. Szczególną postacią, która także zamieszkuje okolice Helenki jest żywe wcielenie Lenina i postać chyba najbardziej znana studentom z Zabrza i jednocześnie najbardziej przez nich "kochana". Ten barwny człowiek - jego wygląd i sposób myślenia, a także "nauczania" nie zmienił się od czasu upadku komunizmu.
    A dziekanat zabrzański, och i ach - budynek legenda, który od strony malowniczej rzeczki toczy zaawansowany grzyb doprowadzający do odpadania tynku. Wygląd budynku idzie w parze z pracującymi tam ludźmi i z nich sposobem podejścia do studentów. Zawsze są "mili" i "chętni" do rozwiązywania studenckich problemów, w które student wpada często właśnie przez nich, gdyż "prawo" panujące w tym dziekanacie jest odmienne z prawami na innych polskich uczelniach. No ale czego się spodziewać, wszak to Śląsk, a nie Polska :D

    OdpowiedzUsuń