poniedziałek, 10 czerwca 2013

no more SZ!

No cóż. Obiecywałam bezpośrednią relację z Zabrza z komentarzem na żywo, ale okazuje się, że w czwartym co do wielkości mieście śląskiej konurbacji (proszę podziwiać z jaką wiedzą powróciłam z Krainy Górników!) internet, podobnie jak optymizm i jakakolwiek nie-szara rzecz, jest towarem deficytowym. A że dodatkowo grafik miałam bardzo napięty, mając w zamiarze pojawić się w czwartek o 9:40 na dworcu we Wrocławiu nie mając już z ŚUMem nic wspólnego, to niestety musicie mi wybaczyć niedotrzymanie obietnicy. W zamian mam trochę zdjęć, ukazujących piękno i potencjał tkwiący w Miami Europy (właśnie sprawdzam, ale niestety Google Translate już nie tłumaczy "Zabrze" na "Miami", a kiedyś tak czynił, mam dowody!).

Co prawda nie udało mi się uwiecznić na zdjęciach perełki współczesnej architektury, jaką niewątpliwie jest dziekanat (gdzie któryś gatunek grzyba od dłuższego czasu ma swój własny, nieustający performance), nad czym sama teraz ubolewam, ale byłam tak szczęśliwa po tym, jak udało mi się z niego wyjść już jako BYŁA studentka ŚUMu, że kompletnie nie myślałam nad tym, że warto byłoby jeszcze na pożegnanie pomachać w okna dziekanatu środkowym palcem i dodatkowo udokumentować to spontaniczną fotografią.
Natomiast doszłam do wniosku, że dla znakomitej większości studentów pierwszego i drugiego roku, czy to lekarskiego czy to stomy, codzienną rzeczywistością jest jednak Helenka i Rokitnica, a centrum wraz z placem Traugutta stanowi wyłącznie weekendowy luksus z Platanem jako główną atrakcją, dlatego to właśnie tę rzeczywistość zdecydowałam się wam trochę przybliżyć:


Oto widok z okna w kuchni mojego mieszkania. Zabrze, takie piękne ♥


Jak wiadomo, nie samą nauką człowiek żyje, bawić też się czasem trzeba. A w ogóle to jest nowa jakość, jak ja tam mieszkałam to po Amarenę biegało się na Rokitnicę :<


Tutaj nie ma karteczki, albowiem zdjęcie robiłam pod wpływem nagłego impulsu, który nakazał mi uchwycić tę feerię barw, która wylewa się z każdego zakątka zabrzańskiej ziemi. Chociaż szary to w sumie też kolor. Producenci "50 shades of grey", chyba właśnie znalazłam wam tytułowy plener!


Oh, tutaj słowa niczego nie wyrażą ♥

No i deserek na koniec, serduszko aż trzepotało mi z radości, wzruszenia i niewymownej ekscytacji, kiedy udawałam się w stronę mojej ukochanej katedry. Co prawda Gwiazdy (przez wielkie G!) niestety nie spotkałam, ale i tak warto było powrócić wspomnieniami do seminarium z termodynamiki i anizotropowej budowy kości:

A jak już spalą, to postawią tam monopol. Na pewno znacznie bardziej się przyda.


Farewell Zabrze, farewell!

11 komentarzy:

  1. Królowo, oficjalnie jesteś moją mistrzynią każdej pisemnej formy wypowiedzi!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to jest baaaaardzo miłe, ale zdecydowanie na wyrost ;)
      co nie zmienia faktu, że dziękuję! :)

      Usuń
  2. Śląski Uniwersytet Debilistyczny
    Od dzisiaj Carol działa

    OdpowiedzUsuń
  3. Osom :) w końcu mam jakąś namiastkę widoku na Zabrze :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. piękne miasto :D nie ma co

      Usuń
    2. ta namiastka najczęściej wystarcza, żeby zamknąć usta ludziom, którzy mówią, że Łódź jest brzydka :D

      Usuń
    3. Łódź jest brzydka.

      J.

      Usuń
  4. do Wrocławia? ;> czymże przyciągnęło Cię najpiękniejsze miasto w Polsce, droga Królowo? :)





    P.

    OdpowiedzUsuń