wtorek, 7 maja 2013

blinded by rainbows

Chciałabym móc powiedzieć, że ta hańbiąco długa przerwa w uprawianiu blogowej radosnej grafomanii jest spowodowana nawałem nauki, tym przeogromem informacji, które muszę przyswoić do matury (która już ZARAZ, a cały czas mam wrażenie, że jeszcze tyyyyyyyyyle czasu, skoro nawet kasztany nie kwitną), ale z racji tego, że największym kłamstwem, na które jestem w stanie się zdobyć, jest udawanie fascynacji storczykami mojej mamy, no to NIE DA SIĘ.
Żeby nie było, coś tam się uczę. Ale a) mogłabym więcej, b) nie usprawiedliwia to porzucenia bloga niemal na trwanie w internetowym niebycie. Chyba aż nałożę na siebie jakąś pokutę, mam teraz poczucie winy.
W czwartek mam maturę, oh ah jak super. I w piątek też. Proszę trzymać kciuki, zrywać czterolistne koniczyny w intencji Królowej, wyjąć z szafek wszystkie słonie z trąbami do góry i modlić się w moim imieniu do Szczęśliwego Losu, żeby to już NAPRAWDĘ była moja ostatnia przygoda z tymże państwowym egzaminem, bo wizja podchodzenia do matury po raz czwarty już mnie chyba nie rozbawi.

A tymczasem minęła majówka, w strugach deszczu i późno październikową temperaturą, którą spędziłam intensywnie się reintegrując z wieloma ludźmi, którym uwielbiam, a widzę zdecydowanie zbyt rzadko, jak choćby z moimi znajomymi z liceum. Zanosi się na to, że chyba już do końca życia będę utrzymywać, że te 3 lata spędzone w liceum to 3 najlepsze lata w moim życiu, a każde spotkanie z ludźmi, których tam poznałam, jeszcze bardziej mnie w tym przekonaniu utwierdza.
W każdym razie moja majówka nie odbiegała znacząco od założonych planów spożywania niskoprocentowych trunków alkoholowych w dobrym towarzystwie, tylko plener zmuszeni byliśmy zamienić na gościnne podwoje lokali przy Piotrkowskiej. I też było super. Chociaż bez grilla.

Chciałabym sobie tradycyjnie ponarzekać, no bo jak to tak, bez zrzędzenia, jęczenia, marudzenia i użalania, ale chyba naprawdę nie za bardzo mam już na co.
Powiem nawet więcej. Czasami mam ochotę skakać po krawężnikach i całować ludzi na ulicy. Bo jest dobrze.
Odpukać w niemalowane!

11 komentarzy:

  1. Trzymam kciuki za zmagania maturalne.
    Daj znać za parę/paręnaście dni jakie wrażenie po tegorocznej:).

    Pozdrawiam ciepło,
    Lasub

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oczywiście dam, pod warunkiem, że uda mi się tego jakoś spektakularnie nie spieprzyć :D
      chociaż w sumie wtedy też dam znać :D

      Usuń
  2. Ja też zapewniam o "wsparciu maturalnym", a że czwartek w Niemczech mamy Feiertag, więc...:D/pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wszelkie wsparcie przyjmuję z ucałowaniem ręki! :*

      Usuń
  3. musi być dobrze! No jak kurde nie, jak tak?!

    chcesz powód do narzekania?? Popacz za okno :D przynajmniej Proletariackiej właśnie nie widać spod wody :D przekształcam corsobusa w małą srebrną łódź podwodną :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet na burzę nie mogłam narzekać, bo akurat byłam na niemieckim jak wywaliło korki i zajęcia były pół godziny krócej :D

      Usuń
  4. Czarny piątek, nad jednymi matma, nad innymi polski...
    Ja piszę maturę 2 raz i już jest to dla mnie zdecydowanie za dużo, dlatego rozumiejąc frustrację Królowej trzecim spotkaniem z tym zacnym egzaminem będę trzymać kciuki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję dziękuję dziękuję i również zapewniam o wirtualnym wsparciu :*

      matma, brrrrrrrrrr, już tylko fizyka gorsza :D

      Usuń
  5. Eeee Królowa!! Ty to masz zawsze jakieś fajne sformułowania, które mi się podobają :))

    Btw. POWODZENIA!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. i jak matury???

    OdpowiedzUsuń