sobota, 16 października 2010

"(...) biology - universe of cruelty"

Dwa tygodnie studiowania minęły mi nadspodziewanie szybko. zaczynam powoli nabierać jako takiego pojęcia o tym, jak moje życie będzie wyglądać przynajmniej do lutego. ale do rzeczy.
Póki co na największą kobyłę zapowiada się zoologia bezkręgowców. Co prawda wedle starszych roczników bezkręgi nie są wcale jakieś strasznie straszne, że najgorsza i tak jest chemia. Ale nam, po raz pierwszy w historii, chemię na pierwszym roku odpuszczono. Co prawda jest to tylko odroczenie wyroku na trzeci semestr, który jawi mi się jako iście kosmiczny - organiczna, nieorganiczna, biochemia... Masakra. Ja osobiście do trzeciego semestru nie mam zamiaru dociągnąć, aczkolwiek współczuję tym, którzy pragną biologię skończyć. Bo to oznacza zaliczenie trzeciego semestru.
Póki co ja mam przed sobą semestr pierwszy. Wspomniana zoologia, oprócz tego, że jest jej zakurwiście dużo, jest naprawdę bardzo wciągająca. i mówię to bez krztyny ironii. botanikę póki co mam wyłącznie na wykładach, ćwiczenia dopiero od listopada. oprócz tego mykologia (mikologia?), anatomia z antropologią, ekologia i oczywiście nieśmiertelny hit czyli INFORMATYKA. Jedyne co byłam w stanie zapamiętać z ćwiczeń to to, że zabrania się używać klawisza enter pod groźbą oceny niedostatecznej na kolokwium. Podobnie rzecz się ma ze spacją, tabulatorem i czymś jeszcze, ale nie pamiętam czym.
Oczywiście zasadniczym elementem kształcenia przyszłych biologów są ćwiczenia terenowe, z których dwa już zaliczyłam. Wielkie Grzybobranie (półoficjalna nazwa terenu z grzybologii ) i z bezkręgów lądowych. I muszę przyznać, że są całkiem fajne. Trochę jak wycieczka, tyle że trzeba łapać pająki do słoików po dżemie.
Ale i tak najgorsza jest, jak zawsze, łacina. Jestem absolutnie niepocieszona, że muszę umieć całą systematykę roślin, bezkręgowców i grzybów PO ŁACINIE. Jakaś maskara w ogóle.
I 989 stron podręcznika do bezkręgów też nie działa na mnie specjalnie pocieszająco.

Ale i tak nadal jestem silnie zmotywowana do poprawy matury i mam nadzieję, że ten stan utrzyma się do maja.
Biologia jest fajna, ale bez przesady.
O Chryste. Nigdy nie przypuszczałam, że to powiem, ale naprawdę tak myślę. biologia JEST fajna. ale i tak nie chcę być biologiem.
i właśnie z tego powodu CHCĘ napisać maturę. CHCĘ żeby był maj. i CHCĘ zobaczyc moje nazwisko na liście przyjętych na medycynę.

Ale doszło do mnie, że wszystko dzieje się po coś. Wiem, że to brzmi bardzo... kościelnie, ale chyba tak naprawdę jest. Jestem pewna, że ten rok spędzony na UŁ kiedyś mi się przyda. Nie wiem gdzie, nie wiem do czego, ale nie będę żałować tego, że nie dostałam się na medycynę za pierwszym razem.
Tak miało być. I ja to po prostu wiem.

I kończąc pragnę nadmienić, iż właśnie idę dokończyć małe dzieło sztuki moejgo autorstwa, mianowicie Aurelia aurita , które muszę oddać na zaliczenie w ramach ćwiczeń z parzydełkowców.

Niniejszym życzę miłego wieczoru i dobranoc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz