środa, 11 sierpnia 2010

bla...bla bla bla...blabla! bla?!...blablabla...!!!

Są wakacje i nie ma o czym pisać. Gdyby nie to, że wakacje = spanie do południa, to wniosłabym do Absoluta, ażeby lata w ogóle nie było, bo jak juz wspominałam, lata NIE LUBIĘ. No ale wakacje to jest jednak jakieś dobro, które spłynęło na ziemię i nie godzi się narzekać. Może inaczej bym na to patrzyła, gdyby nie perspektywa 35 stopni w cieniu i brak klimatyzacji w mojej Czerwonej Rakiecie.
Czerwona Rakieta ma już obecnie status legendy. Z pozoru - zwykły Fiat Punto, zero rewelacji, nie ma nawet wbudowanego radia. Przyspieszenie ma gorsze niż niejedno Cinqecento, nie posiada wspomagania ani wspomnianej wyżej AIR CONDITION. Bagażnik jest naprawdę mały, zwłaszcza, że cały czas zapominam wyciągnąć z niego szpetną półeczkę łazienkową z siermiężnego, pachnącego jeszcze socjalizem, plastiku, którą schowałam tam, gdy podejmowałam ludzi na działce i nie chciałam, by na nią patrzyli. Ale zaręczam wszystkich was, którzy teraz to czytają: nigdy nie przeżyliście ani nie przeżyjecie tylu patologicznych imprez co ten samochód. Daję słowo harcerza.
Ze względu na to, że ten blog nie jest zarejestrowany jako 18+ nie mogę opisać szczegółów.
Nie wiem co zrobię, kiedy będę zmuszona rozstać się z tym autem.
Ale właśnie. Auto. Żeby jeździć autem, trzeba mieć pewną plastikową karteczkę, którą cholernie trudno jest zdobyć. Ja zdałam za drugim razem i uważam, że to całkiem przyzwoity wynik. A radość taka, że klękajcie narody! Myślałam, że rzucę się na tego egzaminatora, kiedy zobaczyłam jak po kolei wpisuje P (pełna napięcia cisza w Yarisie) O(niedowierzanie) Z ("o boże, boże, to niemożliwe!") Y ("muszę się uszczypnąć!") YTYWNY (absolutny orgazm). Taaaak, to był piękny dzień. Piątek, 13. listopada A.D 2009. Na zawsze w mej pamięci.

Jest ta godzina, kiedy mój pies (znaczy się moja suka, ale to jakoś tak mi kiepsko brzmi ;) ) coraz gwałtowniej domaga się wyjścia na tzw. SZCZALNIK. To jeszcze nie jest ektstremum możliwości jej zwieraczy, ale to jest ostatni dzwonek, aby wyjść i zdążyć wrócić przed Housem do domu.
Tak po prawdzie, to ocipieli z tym Housem w te wakacje. W poniedziałek TVN (2 odcinki! jak miło powspominać pierwszy sezon!), we wtorek AXN (6 sezon...), w środę TVP2 (5.), w czwartek także państwowa telewizja, program drugi, sezon piąty. Ale i tak lepiej niżby mieli puszczać od początku "Klan" albo co gorsza sagę rodu Forresterów.
I rzeczywiście, to była próba subtelnego pożegnania.
Adieu

I naprawdę przepraszam, że te posty są ostatnio takie głupie. Muszę pisać o pierdołach, bo mnie to odstresowuje. Normalnie poszłabym na zakupy, ale z konta spogląda na mnie wielkie kosmate 0,00 (słownie: zero złotych, zero groszy), więc pozostają mi pseudoliteracko-pseudofilozoficzne-pseudofajne dywagacje. A w ogóle ten ostatni akapit co to ja tu piszę, to jest taki update więc spieszę donieść, że obejrzałam to co chciałam, a że w dzisiejszym odcinku było urządzenie o nazwie "interfejs mózg-komputer" czy jakoś tak, to ja chcę dostać coś takiego na Boże Narodzenie. Przyda mi się, zaręczam.
Mój mózg i tak ograniczył się do "tak" i "nie", więc w będzie w sam raz.
z Bogiem!

1 komentarz:

  1. Twoje konto wynosi - 0.00 zł... moje... 0.17 zł :D
    a wódeczka od Ciebie leży w mojej lodóweczce, a ja nauczyłam się ją przyrządzać ;] Dzisiaj mamy także piątek 13 tylko nie listopad więc nie mija rok jak masz prawko, ale to nic... boooo.... za 3 miesiace opijamy Twoją boską rocznicę bycia kierowczynią :D Tak, tak i to koniecznie w twoim aucie, w którym nie piłam, a podobno przeżył nie jedną imprezę.

    Także Całuję Cię Mocno... Bardzo, w tę rudą czuprynkę. I szepczę na uszko: We need to meet again!! :*

    Ta u której był "patol" opisany na fcbógu ;]

    OdpowiedzUsuń