niedziela, 6 kwietnia 2014

Come and complain.

Znamienne jest to, że dzisiejszą notkę zaczęłam pisać tydzień temu. Rozpoczynało ją (a także kończyło, albowiem nie stać mnie było na napisanie nic ponadto), wyrażające cały wachlarz targających mną emocji zdanie: "Chce mi się rzygać gdzieś daleko ponad horyzont na samą myśl, że jutro muszę spędzić na uczelni niemal 9 godzin". Na tyle starczyło weny, a samo powyższe zdanie, po przeczytaniu go na głos sprawiło, że chciało mi się płakać/rzucać ciężkimi przedmiotami/zgodnie z przewidywaniami - rzygać. Innymi słowy, zniechęcenie sięga zenitu, wylewa się każdym otworem ciała i obłapia każdą komórkę w ciele mym z osobna. Z bogatego doświadczenia życiowego wiem jednak, że jest to zjawisko typowe dla marca i ewentualnie początku kwietnia, w którym przyszło nam aktualnie trwać, także wiem, że najlepszym lekarstwem jest PRZECZEKAĆ. Tym samym czekam, od niemal trzech tygodni, natomiast z bólem w sercu przyznać muszę, że moja autorska terapia nie przynosi tak spektakularnych rezultatów, jakich bym sobie życzyła i aktywizacja życiowa to dalej dolna strefa stanów niskich. I wierzcie, że gdyby nie to, że jutro jest kolokwium z literaturoznawstwa i trzeba się uczyć, to pewnie notki na blogu nie byłoby do samej Wielkanocy. Całe szczęście konieczność przyswajania wybitnie niepraktycznych informacji ma moc sprawczą budzenia we mnie niedającej się powstrzymać potrzeby zrobienia czegoś szalonego. Dzisiaj padło na notkę, chociaż konkurencja poddała się nie bez walki (konkurencja = mycie okien. Walka na noże po prostu.).
Tak naprawdę to mam wrażenie, że wyrwę się z marazmu dopiero za tydzień i 3 dni, kiedy to będę wracać do domu, w perspektywie mając baranka z cukru, któremu z dziką satysfakcją będę mogła odgryźć łeb. Odczuwam bardzo silną i trudną do wytłumaczenia żądzę dekapitacji.
W ogóle czuję powrót do korzeni, takiego rasowego narzekania dawno tu nie było!
Moje przesilenie denerwuje mnie jeszcze z jednej przyczyny. Jest wiosna. Najpiękniejsza, najlepsza pora roku. A mnie się nawet nie chce troszkę pozachwycać. Znaczy inaczej. TROSZKĘ to się pozachwycałam, na przykład kontemplowałam szafirki pod blokiem przez dobre piętnaście minut. Albo tworzyłam (W MYŚLACH, przynajmniej taką mam nadzieję) odę do forsycji, albo zwracałam się w bogatej apostrofie do pączków na drzewach, ale cały czas mam wrażenie, że przepuszczam tę wiosnę przez palce i jest mi przez to smutno. Smutno jest mi także dlatego, że Stonesi nie przyjadą do Polski, a do Wiednia na koncert też nie pojadę, choć możliwość teoretycznie jest, bo a) 120 euro to kwota, którą miesięcznie przeznaczam na jedzenie i przyjemności różnorakiego sortu, a w sumie "ciężko się żyje o suchym chlebie", jak śpiewa pewien znany Kazimierz b) to pierwszy dzień sesji, więc przewiduję gry i zabawy ze strony IFS, rozkoszny egzamin z gramatyki na przykład. Jak żyć?

Idę stąd, bo mnie to pisanie o narzekaniu nastroiło na jedzenie. W końcu nie ma lepszego powodu do marudzenia, niż gruba dupa, a ja jestem w stałej potrzebie inspiracji. Na schledanou!

11 komentarzy:

  1. Jako że spędziłam weekend na nauce i porządkach (i gotowaniu, co utwierdziło mnie w przekonaniu, że jestem mistrzynią kruchego ciasta na tarty i wszystkie kupne mogą się schować) - łączę się w bólu.

    A baranek w domu, motyla noga, porcelanowy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mojego, zgodnie z obietnicą, szybkim ruchem pozbawiłam głowy!

      Usuń
  2. Ach, aż się wzruszyłam, czytając to poetyckie zdanie o rzyganiu ponad horyzont, wróciły wspomnienia. Czasem i dawka takiego rasowego narzekania się przyda. ;) A już szczególnie w Twoim wydaniu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Narzekanie jest zdrowe, bo przecież nie można wiecznie żyć w cukrze! Hiperglikemia nikomu nie wychodzi na zdrowie :D

      Usuń
  3. Oooo, na dobicie powiem, że Stonesi będą też w Zurychu, gdzie obecnie mieszkam ale nie, nie dobiję Cię, że idę bo niestety bilety wyprzedano zanim rozwieszono plakaty;)/pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cały czas mam nadzieję, że to znikanie biletów absolutnie wszędzie tak ich natchnie, że i do Polszy jednak przyjadą :(

      Usuń
  4. dziewczyno, aż mnie chyba natchnęłaś :D powiem Ci, że zaiste zacną formę prezentujesz :P

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam tu wejść i napisać, że się nie zgadzam? Zgadzam się, a jak!

    OdpowiedzUsuń