Jestem taka szczęśliwa. Za każdym razem, jak o tym pomyślę, to z paranoicznym zaangażowaniem szukam wokół siebie czegokolwiek made of niemalowane drewno, co dla postronnych zapewne nosi poważne znamiona choroby psychicznej, zważywszy na to, że robię to średnio raz na 3 minuty, ale jestem przesądna. I trzeba odpukać, żeby nie zapeszyć. Ponoć odpukanie w puste jest niemal równie skuteczne jak w niemalowane, także najczęściej kończy się na tym, że w synchronicznych odstępach czasu po prostu walę się w głowę, co raczej wspomnianych postronnych utwierdza w przekonaniu, że mają do czynienia z zaginioną legendą szpitala w Kochanówce.
No ale jestem taka szczęśliwa (BĘC w głowę!), że myślę o tym bez ustanku. Taplam się w radości, kąpię się w uciesze, topię się w uśmiechu (JEB w głowę!). I to jest takie niesamowite, bo nawet jak się staram o tym nie myśleć, to gdzieś tam w bajecznych odmętach mózgu, który podobno posiadam, nagle uaktywni się jakiś szybkostrzelny neuron i mi o tym od razu przypomni, momentalnie sprawiając, że wyglądam jak dziewczę odrobinę psychicznie upośledzone, z bananem na ryju i maślanymi oczami. (ŁUP w głowę!)
Taka troszkę monotonna jestem ostatnio i w ogóle tak tego statutowego narzekania i marudzenia niezbyt tutaj wiele, wiem. I to nie dlatego, że nie ma już rzeczy, które wznoszą mi poziomy kurwidyny we krwi na jakieś wyższe poziomy pojmowania, bo naturalnie one nadal SĄ i mają się nadzwyczaj dobrze, ale dlatego, że one są po prostu głupie. Po prostu głupie.
Tak w swojej maniackiej próżności pomyślałam, że pewnie was interesuje, jak spędzam wakacje. Spędzam w Łodzi, smażąc się na chrupko we własnym tłuszczu, empirycznie sprawdzając, jak duże stężenie endorfin jestem w stanie wytrzymać, piję wino na balkonie, czytam książki o Stonesach i słucham Stonesów i śpiewam razem ze Stonesami, sporo myślę i jeszcze więcej NIE MYŚLĘ (if-ju-noł-łot-aj-min)
Ale toż to deszcz na Serengeti! Rozkwitły kaktusy, hasają lamparty! Toż to właśnie SZCZĘŚCIE! Jestem taka szczęśliwa! (PAC w głowę!)
(Proszę zwrócić uwagę na zabieg literacki, jakim jest zastosowanie klamry w powyższej krótkiej formie wypowiedzi, zwrócić uwagę i DOCENIĆ, albowiem jest to pierwszy krok w stronę mojego przyszłego humanistycznego wykształcenia. Start już w październiku!)
Aż się buźka sama cieszy, jak się czyta. :)Oszczędź biedną głowę, bo wygląda na to, że będziesz się musiała jeszcze trochę popukać w nią. :D
OdpowiedzUsuńchyba jestem w stanie ponieść takie poświęcenie :)
Usuńtak bardzo się cieszę:)) przeczytałam wszystkie wpisy począwszy od 2010r i jak to miło, że wreszcie, ktoś pokazał, że warto zmienić wszystko w życiu zrobić totalne przemeblowanie (nawet jeśli wszyscy dookoła pukają się w łebki) i zrobić to co się uważa za słuszne dla siebie:D. Była studentka uczelni ekonomicznej:D
OdpowiedzUsuńzdecydowanie WARTO ;)
Usuńjejku, ile szczęścia :) uśmiech aż sam wskakuje na twarz! :)
OdpowiedzUsuń... i nie schodzi :)
UsuńTak sobie myślę, że to pisanie na blogu, jest takim małym preludium i kiedyś pewnie napiszesz jakąś książkę, dwie lub kilkanaście. Od kiedy tylko czytam bloga to Twój styl pisania mi się podobał. A za jakiś czas dojdzie jeszcze jak to nazwałaś "humanistyczne wykształcenie". :) Życzę Ci tego (o ile sama będziesz kiedyś chciała).
OdpowiedzUsuńKsiążka... książka to duże, skryte marzenie ;)
UsuńHaha, ja też się stukam w łepetynę, kiedy pod ręką brak odpowiedniejszej rzeczy! Nie dość, że puste, to jeszcze niemalowane. XDD Idealne.
OdpowiedzUsuńJeju, jak miło się to czyta. Tak wyładowanej optymizmem notki chyba jeszcze tu nie publikowałaś, Królowo. :)
M.
NA PEWNO nie miałam :D
UsuńKrólowo, wielkie gratulacje z powodu tej przepięknie opisanej euforii i życzę jak najdłuższego pozostania w takim stanie :) Fakt, niezbyt to podobne do poprzednich wpisów, ale optymistyczne posty zawsze spoko^^
OdpowiedzUsuńPermanentne trwanie w euforii chyba może zmęczyć, ale i tak mam nadzieję, że będzie trwała jak najdłużej :)
UsuńMedycyna i filologia? Skąd taka duża rozbieżność? ;)
OdpowiedzUsuńMoją największą życiową pasją zawsze była literatura, a medycyna zawsze fascynowała no i wydawała się zawodem bardzo pewnym, w przeciwieństwie do wykształcenia humanistycznego. I w każdym z tych względów nic się nie zmieniło, tylko teraz dojrzałam do tego, że w życiu nie wszystko trzeba robić z rozsądku ;)
UsuńMnie w sumie nie dziwi rozbieżność zainteresowań - w liceum miałam polonistkę, która do takich wniosków jak Ty doszła po 4 latach medycyny :) Z tego co wiem nadal interesuje się człowiekiem od strony "technicznej" ^^ ale jednak jej pasją jest literatura piękna, która opisuje inny wymiar istnienia człowieka niż ten zdegradowany do kupki żył i nerwów :D
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Twoja euforie będzie trwała jak najdłużej, bo miło się czyta :)
Oj, też mam nadzieję :)
UsuńChociaż w sumie, nadzieja nie ma nic do gadania - tak będzie i już ;)
sorki, że pytam, ale ja jestem tylko z głupiej medycyny i z humanistyką jako tako pojętą za dużo wspólnego nie mam - co to ta klamra jest? :D
OdpowiedzUsuńnie no, to ja widzę, że jednak medlawstori to nie było dla Ciebie, paczając po ekspresji radości w obecnej chwili :)
Godzia! Jako iż moja wrodzona elokwencja (ha.ha.ha.) jeszcze nie zapuściła się w rejony językoznawstwa, przesyłam link: http://pl.wikipedia.org/wiki/Klamra_kompozycyjna
UsuńA ekspresja radości wynika z różnorakich przyczyn muszę przyznać. Chociaż fakt nowych studiów też ma w tym swój udział! :)
'poziomy kurwidyny' - no mistrz! :D
OdpowiedzUsuńŚwietnie, że odnalazłaś swoją idealną drogę, to szczęście aż promieniuje z Twojego wpisu! ;-)
Czy idealna to jeszcze nie wiem, ale czuję, że będzie dobra. Zwyczajnie dobra. I mnie to wystarczy ;)
Usuń