sobota, 8 września 2012

i'm scared of what's behind and what's before

Niecierpię tego momentu, kiedy lato zaczyna zmieniać się w jesień. I nie dlatego, że nie lubię jesieni, bo lubię bardzo, ale dlatego, że lato się KOŃCZY. Mam nadzieję, że rozumiecie o co mi chodzi, bo jak ja to czytam to wygląda to na przemyślenia wesołego schizofrenika, ale właśnie tak to się rysuje.
Bo lato kojarzy mi się z jakąś tam pokrętną wolnością, wolnym umysłem i robieniu wszystkiego na co mam ochotę. I zawsze mi się wydaje, że "what happens in summer stays in summer", że brak konsekwencji jest latem najbardziej oczywistą rzeczą świata, że wszystko mogę zwalić na słońce, upalne powietrze i ewentualnie nadmiar etanolowych trunków chłodzących.
A jesień to taki powrót do rzeczywistości. Kiedy spowrotem trzeba wcisnąć "play" gdzieś w przestrzeni, gdzie przed wakacjami znajdował się mózg, kiedy znowu trzeba myśleć rozsądnie, kiedy trzeba myśleć o tym co się robi i co z tego wyniknie.
I jak te cholerne liście zaczynają spadać z drzew, to mi się od razu załącza jakaś opcja do tęsknienia za latem, wzmacniana dodatkowo świadomością, że kolejne lato dopiero ZA ROK, a rok to jest w chuj długo, rok to ROK i że za ROK to ja przecież będę już O ROK starsza, a przecież ROK TEMU byłam ROK młodsza i to było tak dawno, że prawie tego nie pamiętam.
Niczego nie brałam, nie piłam zresztą też, to jest właśnie sposób w jaki pracuje mój mózg. Przedstawiłam wam krótki wycinek z codziennej wieczornej sesji relaksacji przed snem.
W dodatku wrzesień to od paru lat krytyczny dla mnie miesiąc pod względem naukowo-studencko-życiowym, no i naturalnie nie inaczej jest w tym roku. Cudowna powtarzalność, cudowna do porzygu.

Trochę psychodela mi wyszła, stwierdzam po roboczym przeczytaniu tego co stworzyłam.
Ale może i dobrze, niech będzie ona wyrazem mojego wewnętrznego niepokoju.
Czuję się trochę jak Kordian.
Tylko nie latam na magicznych chmurach, ale wszystko jest do nadrobienia.

6 komentarzy:

  1. a czy ty przypadkiem nie jesteś zakochana, Królowo? :)

    OdpowiedzUsuń
  2. a skądże takie przypuszczenia, szlachetny Anonimie? ;>

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozumiem 'mniej-więcej' o co Ci chodzi ;-) Ja nie wiem jak przestawię swój zlasowany po wakacjach mózg na ten hardcore od samego początku. Staram się o tym nie myśleć, w końcu przez 2 tygodnie mogę się jeszcze cofać w rozwoju i mało ambitnie spędzać wolny czas. Jesień byłaby całkiem spoko, gdyby nie to uczucie powrotu w naukowe bagno :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dokładnie. Niby latem nic konstruktywnego się nie robi, ale to taka pora, kiedy człowiek sobie to "nicnierobienie" wybacza. A jesień, mimo iż piękna, to oznacza zobowiązania, wstawanie rano, obowiązki... I coraz ciemniej i zimniej się robi. No, zaczynam tęsknić za latem przez Ciebie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej, przypadkiem tu zawitałam, ale muszę Ci przyznać (po przeczytaniu całości) że potrafisz pisać o dołujących rzeczach w sposób poprawiający humor:) Więc dziękuję, you make my day, będę tu jeszcze zaglądać;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Szkoda, że dopiero trafiłam na Twojego bloga bo bardzo podoba mi się Twój styl pisania.
    Dodaję do obserwowanych i obiecuję, że będę zaglądać częściej:).

    OdpowiedzUsuń