Jak na osobę, która deklaruje, że jedną z trzech rzeczy, których nienawidzi najbardziej (obok ciepłej wódki i widoku zbioru zadań z fizyki) jest przeprowadzka, zadziwiająco często się przeprowadzam. Być może wynika to z nieco sadomasochistycznej osobowości, którą niekiedy mi się zarzuca, być może ze skrywanej głęboko hipokryzji, która jednak musi znaleźć sobie jakieś dyskretne ujście, nie wiem. A może po prostu z ciągłej potrzeby parcia do przodu. Jestem osobą znaną w świecie ze swojego nieco absurdalnego usposobienia, człowiekiem-paradoksem można by rzec, miss niedorzeczności (z miss przeginam, uprzedzam panowie), co niech udowodni fakt, iż w skrytości ducha marzę o tym, ażeby mieć męża, psa i kominek. I spiżarnię pełną dżemu z jabłek, żeby codziennie oddawać się szeroko pojętej STABILIZACJI, a z drugiej strony... A z drugiej strony taka wizja mnie zupełnie nie przekonuje. Bo chciałabym się uczyć, zwiedzać, podróżować i żyć tak, żeby STABILIZACJA była tego życia totalnym antonimem.
I właśnie w tym tkwi cała rzecz i przyczynek do dzisiejszej notki.
(A skoro już o tym... W tym miejscu przepraszam, spuszczam głowę i wdziewam włosiennicę, w imię ubogiej częstotliwości blogowych noteczek. Mea culpa, mea culpa, mea culpa)
Albowiem już niemal się przeprowadziłam. Piszę niemal, bo jeszcze przez tydzień będę mieszkać w Łodzi, żegnać się i machać białą chusteczką do każdej pojedynczej śródmiejskiej kamienicy, ale już znakomita większość moich rzeczy znalazła miejsce w swoim nowym, wrocławskim położeniu.
A ja, niemal dokładnie jak dwa lata temu, napiszę: jestem dzieckiem we mgle. Ale raczej takim z rodzaju wesołych tłuścioszków z wielkim uśmiechem na twarzy niż histerykiem, biegającym jak kurczak z odrąbaną głową. Bo Wrocław pewnie jeszcze przez pewien czas będzie dla mnie obcym miastem, gdzie nie mam pojęcia, jak gdzie trafić, ale tak sobie myślę, że przecież kiedyś w końcu się nauczę :). A już teraz wiem, że ta przeprowadzka to dobra decyzja. Wbrew słowom wielu "przyjaciół", którzy za wszelką cenę próbują mi udowodnić, że jestem idiotką, bo nie dość, że zostawiam medycynę, to jeszcze wynoszę się do Wrocławia tylko dla "faceta, który i tak cię kiedyś zostawi". No cóż. Idiotką się nie czuję, a faceta jestem znacznie bardziej pewna, niż niektórych "przyjaciół", więc chyba nie skończę pod mostem, czego wizję niektórzy przede mną dość obrazowo rozpościerają.
A prawda jest taka, że przeraziłam się nieco perspektywą siebie za 5 lat. Bo zdałam sobie sprawę, że jeśli zostanę na studiach w Łodzi, to prawdopodobieństwo wyjechania z Boat City i przeżycia czegoś zupełnie nowego spada dramatycznie. Znam siebie na tyle dobrze, że wiem, że przywiązanie nie pozwoliłoby mi się ruszyć z miasta włókniarzy, a ja na starość plułabym sobie w brodę, że nie zrobiłam jakiegoś dużego kroku do przodu, kiedy to jeszcze było możliwe. Prawda jest taka, że kocham Łódź bezinteresowną i bezwarunkową miłością, natomiast ostatnio nasza relacja, w moim odczuciu, zaczęła bardziej przypominać syndrom sztokholmski niż cudownie platoniczne uczucie, jakim była do tej pory. I żeby nie zepsuć tego jeszcze bardziej, jadę do Wrocławia. Uzbrojona w mapę, w "jakdojadę" (które ma już honorowe miejsce na moim doświadczonym życiem srajfonie), osobistego Reiseführera i megatonę pozytywnego myślenia.
Będzie spoko.
I tego "Będzie spoko" życzę Ci z całego mego organu, spełniającego funkcję pompy;P w końcu WrocLove;)/pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńja się tego "będzie spoko" trzymam jak niczego innego ;)
Usuńale będzie, musi być ;)
"jak dojadę" bywa niestety omylne. Ostatnio z kolegą 15 min szukaliśmy przystanku nocnego autobusu. Nie zlokalizowaliśmy go i musieliśmy okrężną drogą jechać.
OdpowiedzUsuńI uważaj na wieczne remonty :P
A w jakiej części miasta masz zamiar mieszkać?
Po tym, co obecnie dzieje się w Łodzi (gdzie zamknięta jest chyba co druga ulica), żadne remonty mi już niestraszne :D
UsuńRafał, bardzo chętnie bym Ci odpowiedziała na Twoje pytanie, ale topografia Wrocławia to dla mnie nadal zagadka nie do odgadnięcia :D Na pewno jest tam całkiem ładnie :D
Może to już nieco wyświechtany slogan, ale ponadczasowy jak najbardziej - lepiej żałować, że człowiek coś zrobił, niż tego, że nie zrobił kompletnie nic. Poza tym, będzie co wspominać na stare lata, o. ;)
OdpowiedzUsuńTrzymaj się ciepło, Królowo i czekamy na wiadomości 'z frontu'. :)
M.
Bardzo, bardzo, bardzo dziękuję :*
UsuńWiadomości będą na pewno, przysięgam na truskawkowe Jelly Beans! ;)
Nie wiem jak to jest, bo przecież cię nie znam, ale po tym wszystkim co tutaj czytam od dłuższego czasu muszę ci powiedzieć, że chyba nikomu innemu nie kibicuję tak mocno jak tobie, serio. Należy ci się.
OdpowiedzUsuńPseudo-przyjaciół olej, jeszcze kiedyś to twoje będzie na wierzchu coś tak czuję ;)
A facetowi tylko pozazdrościć ;)
Michu
Uśmiecham się do monitora, a to nie jest częsta sytuacja. Dziękuję! :)
UsuńPewnie, że będzie spoko, jak ma nie być? :)
OdpowiedzUsuń"Kurczak z odrąbaną głową", muahahah :D
To jest moja trauma okresu lat dziecinnych, serio!
UsuńSuper blog, nei wiem kim jesteś ale z pewnością nie należysz do tych miękkich, szybko poddających się przeciwnościom losu lamusów. Szacun.
OdpowiedzUsuńDziękuję! ;)
UsuńTwoja historia na pewno jest jedną z tych niekonwencjonalnych. Zostawiłaś medycynę - wow. :D Szacun za to, że robisz to, co chcesz, a nie to, co musisz. Miłej aklimatyzacji we Wrocławiu!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Wrocław faktycznie miło mnie przywita ;)
UsuńI bardzo dziękuję! :)
Patrzę na moje do połowy spakowane walizki i kupę prania, które mam jeszcze do nich wcisnąć i uwierz mi nie mogę wyjść z podziwu w jak bardzo podobnej sytuacji jesteśmy! Od soboty też zamierzam błądzić po Wrocławiu z "jakdojade" na wyświetlaczu telefonu i sama nie wiem co mi strzeliło do łba, że się tam przeprowadzam ;)
OdpowiedzUsuńTeż się kiedyś nad tym zastanawiałam, chociaż bardziej w kategoriach "PO CO". Ale już wiem po co: bo człowiek jak stoi, to się cofa, o! :)
UsuńZapamiętam to i będę sobie powtarzała w czasie upychania walizek ;) Powodzenia!
UsuńHej! Założyłam nowego bloga, więc podrzucam adres :) www.probyfelietonowe.blogspot.com
OdpowiedzUsuńInwazyjna
na pewno będę zaglądać! :)
UsuńNie ma nic lepszego niż kolejna studentka we Wrocławiu ;-)
OdpowiedzUsuńBędę podczytywał Twojego bloga. Jakbyś szukała jakichkolwiek informacji o WRO, to służę pomocą :-)
Zapamiętam! :) i dziękuję bardzo za chęć pomocy, zapewne skorzystam ;)
UsuńPrzeprowadzki są wpisane w życie studenta i po prostu trzeba się z tym pogodzić. To jest jak amen w pacierzu. Jak kac po dobrej imprezie, męczące i denerwujące jak budzik rano.
OdpowiedzUsuńTrue, true, true ;)
Usuń