Blogosfera utkwiła w sezonie ogórkowym, i nasuwa mi się niepokojąca myśl, że zaraz chyba skiśnie. Sporo czasu mnie tu nie było, wessały mnie wakacje, i spodziewałam się morza nowych notek na tych najczęściej odwiedzanych blogach, a tu CISZA. Flauta. Bezmiar niczego.
Ale ja to wiem, ja to rozumiem, albowiem sama żem jest aktywną częścią tegoż zjawiska. Natomiast jako iż przyroda próżni nie lubi, postanowiłam dać dobry przykład i tworzę nową notkę. Nową notkę absolutnie o niczym, bo wakacje to taki absurdalny okres, że niby ma się duuuużo czasu i robi mnóstwo ciekawych rzeczy, a jak przychodzi do napisania posta, to okazuje się, że i czasu nie ma prawie wcale, a i te ciekawe rzeczy stają się podejrzanie mało interesujące dla potencjalnego odbiorcy.
NATOMIAST zaczęło we mnie wzbierać potężnymi falami uczucie tyleż nieszkodliwe, co paskudnie natrętne, mianowicie poczucie winy, spowodowane pozostawieniem blogusia samego na pastwisku okrutnego losu, smutnego i zaniedbanego wręcz hańbiąco.
Ale oto i cudowne zmartwychwstanie, rezurekcja i nekromancja, Królowa wskrzesza swój internetowy pamiętniczek, w sposób co prawda niespecjalnie wyszukany, wręcz prostacko nieskomplikowany powiedziałabym, ale cel uświęca środki, a na ambitniejsze notki jeszcze przyjdzie czas. ZAPEWNIAM.
No bo w sumie to takie dość konkretne pójście na łatwiznę, takie pisanie bez przemyśleń. Więc będę pisać to, co przepiękny polski związek frazeologiczny definiuje jako "co ślina na język przyniesie".
Nieco ponad tydzień temu wróciłam z Wrocławia, w którym już mam gdzie mieszkać, w którym jest najgenialniejsze zoo w jakim do tej pory byłam, i w którym mój telefon niemal dokonał żywota, podejmując dramatyczną próbę samobójczą i topiąc się w fontannie. Przeżył, aczkolwiek śmierć już zapukała w białą obudowę i chwile grozy, niczym z "Ostrego dyżuru" także miały miejsce.
Poza tym dni upływają mi leniwie i powoli, niekiedy z jakimś hedonistycznym pierwiastkiem w postaci wieczoru z Kadarką i rozkoszowania się jej bujnym bukietem (subtelna nutka spoconego bułgarskiego przetwórcy winogron i Złotych Piasków po sezonie, bajeczka), najczęściej zaś z książką lub filmem (albo Top Gearem. Najczęściej z Top Gearem. Zawsze z Top Gearem.)
A za tydzień mam urodziny, jeszcze nawet nie wiem, czy się cieszę czy nie. A za tydzień i jeden dzień dzieci pójdą do szkoły, a ja znowu przez pół dnia będę się zastanawiać, dlaczego tyle ludzi wygląda jak pingwiny.
No i już trochę chcę październik. Bo niby trochę się boję, trochę stresuję i czasem chyba trochę za dużo myślę, ale już chyba nie mogę się doczekać.
A póki co cieszę się latem, bo dla mnie tegoroczne lato to najlepsze (ODPUKAĆ!) lato w moim niemal już dwudziestodwuletnim życiu. Chociaż muszę przyznać, że mam nieodparte wrażenie, że i na jesień w tym roku nie będę mogła narzekać ;)
Dzięki tobie po raz kolejny poznałam genialną piosenkę! :) Dziękuję i pozdrawiam z zachmurzonego Szczecina ;)
OdpowiedzUsuńSylwia
Cieszę się bardzo :) pozdrawiam z deszczowej Łodzi! :)
Usuńdziewczyno, ożeń się ze mną. zresztą pewnie nie ja jeden teraz tego pragnę, ale kobieta, która lubi Top Gear to skarb! :D
OdpowiedzUsuńP.
Kandydata na męża już mam i innego raczej nie przewiduję, ale jeśli rząd zdecyduje się zalegalizować bigamię, to jeszcze wszystko jest możliwe :D
UsuńPisz częściej Królowo! ;)
OdpowiedzUsuńMyślę, że od października trochę zintensyfikuję blogową radosną twórczość :)
UsuńJa zoo we Wrocławiu wspominam miło, acz traumatycznie, gdyż na mojej wycieczce z parentsami poznałam swoją cudowną Przyjaciółkę kozę, która wskoczyła mi do wózka (byłam małym brzdącem). :)
OdpowiedzUsuńTeż uwielbiam Top Geara, bo mam mniej więcej takie poczucie humoru jak ta trójka. :)
Ja powiem tak: w ogóle to nie mam pojęcia o czym oni mówią, bo na samochodach nie znam się ni w ząb. Ale jakoś mi to nie przeszkadza :D
UsuńZ tymi pingwinami to dowaliłaś :D Jesteś moim guru pisania internetowych pamiętniczków! Zastanawiam się, czy kiedyś Ci dorównam w tym kunszcie, bo ilekroć tu wchodzę, to mnie onieśmiela ;(
OdpowiedzUsuńAnyway, u mnie dziś nowa notka. Aczkolwiek pewnie dość zaskakująca.
Jejku, aż się zaczerwieniłam na tyle komplementów! Dziękuję :)
UsuńA notka nie ukrywam, że mnie zaskoczyła :(
Haha, nie kończę działalności blogowej, tylko zmieniam formę pisania. Wybrałam sobie pewną formę... trochę publicystyczną i na razie próbuję swoich sił. Zobaczymy :) odezwę się we wrześniu z nowym adresem :)
Usuń...że co? masz 22 lata?;P Nie wierzę.
OdpowiedzUsuńNo nie da się ukryć, od soboty już 22 skończone ;)
Usuń