niedziela, 26 lutego 2012

to teraz jeszcze tylko 11 semestrów!

Podsumowując pierwszy tydzień nowego semestru pragnę zaznaczyć, że to naprawdę minęło dopiero 7 dni, a ja już przeczuwam zbliżającą się falę zniechęcenia, demotywacji i uczucia kompletnej beznadziei.
Autentycznie przeraża mnie perspektywa tego semestru i przyznają z ręką na sercu, że naprawdę zastanawiam się, co to będzie w czerwcu. Albo nawet jeszcze wcześniej, bo czy dotrwam do czerwca to wcale jeszcze nie jest przesądzone.
Poprawiłam biologię na 4. Stres mnie dopadł, nie przeczę, i byłam pewna, że tego nie zdam, zwłaszcza że wykłady z biologii to nie był mój ulubiony sposób spędzania wolnego czasu, ale jak widać dało radę. Spory wpływ miał na to pan Profesor i nasza dyskusja porównawcza dotycząca Śląska i Łodzi ;). Trochę przeraziło mnie wyznanie Profesora, że czyta blogi studentów, ale chyba nie zostałam zdemaskowana. Mam nadzieję, ale w razie co, to kieruję szczere pozdrowienia w stronę osoby pana Profesora ;). Pytania o ukochane biorytmy nie dostałam, ale to było do przewidzenia, bo się ich nauczyłam. Założę się, że jakbym je olała, to na pewno bym musiała o nich opowiadać z pasją i oddaniem, jak o nagiej klacie Ryana Goslinga.
Ważne, że to wszystko już za mną i jeśli dobrze pójdzie, to biorytmy już raczej nigdy więcej nie zagoszczą w mojej świadomości.
Po egzaminie miałam 5 minut, żeby dokonać translokacji do Katedry Histologii na pierwsze zajęcia z tegoż przedmiotu i jedno wiem na pewno: nie polubimy się. Już nie mówię o tym, że ulałam wejściówkę, bo moim priorytetem jednak była biologia, ale zwyczajnie to nie moja bajka. I w ogóle strasznie upierdliwy przedmiot.
O biofizyce pozwólcie, że nie będę się wypowiadać, bo póki co, jedyne co mi przychodzi do głowy na określenie tego przedmiotu, to bardzo soczysta, bardzo bezpośrednia w przekazie i zawierająca cały wachlarz różnorakich emocji, niekiedy nadużywana na tym blogu KURWA. Poszłam na wykład, co tylko pogłębiło mój negatywny stosunek do tego przedmiotu i jeszcze bardziej utwierdziło mnie w przekonaniu, że "heloł, co ja tutaj robię".
Jedno wam powiem, to będzie potężny challenge.
Na anatomii Endrju ciśnie bardziej niż kiedykolwiek przedtem, bo doskonale zdaje sobie sprawę, że OUN w Skawinie jest do dupy i może nas męczyć do porzygu. Czerpie niewymowną przyjemność pytając nas z co ciekawszych ustępów z Bochenka. A wszystko to, co napisane mikrodrukiem stanowi chyba jakieś jego perwersyjne hobby.

Jedynym plusem drugiego semestru jest to, że bezdyskusyjnie oznacza to, że zima chyli się ku końcowi.
A to jest myśl, która aktualnie podtrzymuje mnie przy życiu, bo sprawia, że jednak potrafię wykrzesać z siebie odrobinę optymizmu.
Co nie zmienia faktu, że perspektywa spędzenia kolejnego popołudnia nad biofi-suką napawa mnie chęcią na rzyganie, tylko i wyłącznie.

A że nie mogę tego już dłużej odkładać, życzę przyjemnej niedzieli. Ja idę zaopatrzyć się w miskę i podręczniki boskiego biofizycznego trio Kędzia&Pilawski&Jaroszyk, czyli zestaw każdego entuzjasty tego pięknego i ciekawego przedmiotu.

12 komentarzy:

  1. co do egzmainu zbiologii to zawsze jest tak ze czego sie nauczyc to nie bedzie na egzaminie.

    moj egzamin z anatomii:
    dzien przed mowie do mamy zejak wylosuje 'twoj siatkowaty' to moge od razu wyjsc
    na drugi dzien, pierwsze pytanie: K*** twor siatkowaty!!
    nawet profesorka mowila na wykaldach ze pytania zawsze losuje sie te ktorych sie nie nauczyło :]

    ale gratulowac 4 z biologii ::))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. twór siatkowaty, nie lubię, oj niee...
      Mam nadzieję, że na egzaminie ominie mnie bezpośrednia konfrontacja z TYM CZYMŚ ;)

      Usuń
  2. u nas profesor od biologii jest również przesympatycznym człowiekiem:) tak bardzo, że perspektywa ponownego spotkania na parazytach na 5 roku napawa mnie lekkim obrzydzeniem.
    Biofizyka to syf! Syf przeogromny! I choćby przyszło tysiąc atletów, a każdy zjadłby tysiąc kotletów, zdania nie zmienię! Życzę wytrwałości i szczęścia, w baaardzo dużej dawce!:)
    G.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, bo szczęście będzie mi baaaardzo potrzebne...

      Usuń
  3. No to widzę, że kolejna zadowolona studentka. Na pocieszenie mogę Ci powiedzieć, że chyba każdy kierunek ma takie durne przedmioty, których za cholerę nie idzie się wyuczyć. U mnie jest to np. prawo konstytucyjne. Wiem, co czujesz, ale nie przejmuj się - jakoś to będzie! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam wrodzoną skłonność do narzekania i pewnie trochę wyolbrzymiam, ale przeczuwam, że z biofizyką to będzie przeprawa ;)
      Moja najlepsza przyjaciółka studiuje prawo, pamiętam jak w zeszłym roku narzekała na konstytucyjne :D

      Usuń
  4. wow, gratuluję 4:)
    dziwne, że w ogóle miałaś Skawinę w rękach, znając nienawiść K. do tychże książek:) w końcu zdasz, na koniec wszyscy zdają, a wiedza powtórzona 3, tudzież 13 (ponoć taki rekord) razy zostanie na długo:) na pocieszenie powiem Ci, że na farmie, jest sobowtór dr K., prof. K. zwany Sandokanem, z którym to mam przyjemność mieć zajęcia i na 2 zaliczenia u nas w grupie zdała 1 osoba jedno:):):)
    na wykłady z biofizyki warto chodzić-niby nic się nie rozumie, ale potem łatwiej się tego nauczyć z własnych notatek... były to jedne z najrzetelniej prowadzonych wykładów i pytania nie wykraczały poza, dotyczyły stricte materiału
    z kim masz histo?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skawina kiedyś skusiła mnie swoją małą objętością, ale w porę się opamiętałam :D Zwłaszcza, że na następnej anatomii K. zabrał komuś rzeczony "niebieski skrypcik" i powiedział, że takie rzeczy, tu cytat, "można spalić w piecu, będzie cieplej" :D
      Wykład z biofizyki na który poszłam w zeszły czwartek autentycznie mnie przeraził, te różniczki i w ogóle... Ale skoro mówisz, że warto, to wierzę ;) Dobrze, że nie są co tydzień ;)
      A histo z Halejem. Jutro starcie #2 ;o

      Usuń
  5. ja wykładów długo nie pojmowałam, ale potem się ich nauczyłam raz dwa, w dużej mierze dzięki temu biofiza poszła w pierwszym terminie:)
    u Haleja bardzo, bardzo ważne są początkowe oceny, od razu wyrabia sobie opinie, więc zepnij się teraz i potem będziesz miała naprawdę spokojniej, zdarzały się w jego grupach zaliczenia, że za jedno łatwe pytanie dawał 5, masa przedterminów z jego grupy, więc to w wypadku tej katedry chyba zawsze oznacza zdany egzamin:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ostatnio udało mi się doprowadzić go do ataku śmiechu, a nawet dostać 4 ;) Mam nadzieję, że to dobry znak ;)

      Usuń
  6. szkoda czasu na Jaroszyka, uwierz mi :) biosyf to chyba jeden z najdramatyczniejszych przedmiotów na studiach medycznych :P i podziwiam ludzi, którzy ogarniają wejściówki, koła w I terminach:D

    ale co nie zabije to wzmocni, także skoro ludzie zdają, to jest to do ogarnięcia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. NIENAWIDZĘ, NIENAWIDZĘ, NIENAWIDZĘ, PO STOKROĆ NIENAWIDZĘ BIOFISYFU!!!
      Amen.

      Usuń