No kurde no. Ładny jest ten Wrocław. Co prawda z Łodzią żadne inne miasto w kraju i na świecie równać się nie może, natomiast przyznać muszę, że wrażenie (i to pierwsze i każde następne) robi całkiem przyjemne. Co jest dość miłą odmianą, zważywszy na to, że przy mojej poprzedniej przeprowadzce do innego miasta, którym jak powszechnie wiadomo było miasto słynne z dzików i klubu piłkarskiego, jedyne co mi się nasunęło już podczas pierwszej wizyty, to "ULALA, SPIERDALAAAAJ". Obecnie mierzę się z reakcją można by rzec całkiem odwrotną, chociaż, jak wspomniałam, pierwszego miejsca w rankingu "Najzajebistsze miasta świata - lista wybitnie nieobiektywna i nad wyraz stronnicza", Łodzi nic nie jest w stanie odebrać. Natomiast miejsce drugie jest nadal nieobsadzone, no więc MOŻE. Jeśli chodzi o miejsce ostatnie, bo zapewne ta informacja ma dla was kolosalne znaczenie, ex aequo plasuje się na nim Warszawa i Zgierz. Zabrze jest dopiero gdzieś w połowie stawki, bo dostało spory plus za warchlaczki na wiosnę.
A Wrocław ma jedną zasadniczą zaletę - ma rzekę. Jako łodzianka, dość paradoksalnie, mając na względzie to, iż łódź z definicji kojarzy się z jakimś akwenem, cierpię na brak miejskiego zbiornika i w każdym mieście zachwycam się rzeką. Nawet w Warszawie, do czego to dochodzi!
W każdym razie już chyba będę miała gdzie mieszkać, kiedy we wrześniu przyjadę oswajać się ze stolicą Dolnego Śląska. I dokąd wracać, kiedy w październiku znów zacznę żyć w akademickim trybem. Bo po roku funkcjonowania na naukowym stand-byu mogę śmiało powiedzieć, że już trochę nie mogę się doczekać. Lenistwo też męczy, nie wiem czy wiecie.
Generalnie trochę nie mogę się doczekać, tak w ogóle, WSZYSTKIEGO. I to jest bardzo ciekawe uczucie, taka radosna niepewność. A raczej pewność, że niczego nie można być pewnym, bo czasem z dnia na dzień potrafi zdarzyć się coś, co zmienia wszystko, a czego nie da się żadnym sposobem przewidzieć. Trochę jak jajko z niespodzianką, wersja daily, prosto do domu ;)
A tak poza wszystkim, to moje blogowe dziecko, ROYAL BABY jakby nie było, niemal dwa tygodnie temu skończyło 3 lata. Za co wszystkim Czytelnikom bardzo dziękuję, bo blog bez czytelników to jak Łódź bez żuli, totalnie bez klimatu!
Niniejszym pozdrawiam gorąco,
Królowa Wszechrzeczy
pewnie zaraz zakochasz się we Wrocławiu... :)
OdpowiedzUsuńnie mogę wykluczyć ;)
Usuńheh... a ja dziś jedną przyjezdną osobę oprowadzałem po Starym Mieście :))
OdpowiedzUsuńEj, to ja też zamawiam przewodnika na "kiedyś";P
Usuńno proszę, gdyby nie to, że mam już swojego Reiseführera, to chętnie bym się załapała :D
UsuńWszyscy łodzianie chyba tęsknią za wodą :D Mój chłopak jest z Łodzi i przez pierwszy rok mieszkania w Poznaniu niemal codziennie chodził nad Wartę, bo mu było wiecznie mało rzeki :)
OdpowiedzUsuńPoza tym fantastyczny blog! :)
Dorota
Coś musi być na rzeczy w takim razie! :)
UsuńI bardzo dziękuję! :)
:) cholerka, nie wiem co, ale "coś" musi być w tym Wrocławiu, skoro wszyscy tak zachwalają;) Ostatnio poznałam tutaj w Szwajcarii (i przenocowałam) parę Wrocławian;) Bardzo mili ludzie!/pozdrawiam i życzę szczęścia TAM!
OdpowiedzUsuńCOŚ faktycznie musi być, skoro chcę porzucić moje ukochane miasto na rzecz miasta na W. ;)
UsuńI nie dziękuję, nie zapeszam! :*
To już 3 lata?! Czytam dokładnie od notki nr 3, i jestem w szoku, że to już tyle czasu! :D
OdpowiedzUsuńP.
Nawet ponad 3! :)
Usuń