Chyba przeżywam styczniowe przesilenie. Styczniową depresję. Styczniowe "Dni Kutasa".
Nie lubię stycznia. To jakiś taki martwy miesiąc. Nic się nie dzieje, jest brzydko, mokro i zimno, ludzie chodzą jak zombie i tylko patrzą na ciebie spode łba i mruczą "i want your brrrain... i want your brrrrain...!!!"
No więc nie lubię.
Tak samo jak nienawidzę, jawnie nie cierpię ludzi, którzy zamiast mózgu mają jakąś pseudo-mięsną papkę, jak hamburger z McDonaldsa. A już krew mnie zalewa, jak tacy ludzie dostają prawo jazdy, a potem indeks UŁ.
Konkrety? Proszę bardzo.
Miejsce akcji: Parking za budynkiem Biologii Molekularnej, godzina 9:30. Z pozoru zwykła studentka wydziału BiOŚ, tak naprawdę superstar, znana szerzej jako Królowa Wszechrzeczy, przyjeżdża na miejsce akcji w celu zaparkowania swojego automobilu zwanego Czerwoną Rakietą. O dziwo miejsca do parkowania jest nadspodziewanie dużo, w związku z czym nasza gwiazda decyduje się zaparkować w środkowym rzędzie samochodów, żeby mieć jak najbliżej do sali wykładowej, gdzie czeka już profesor S. i zaczyna deklamować cykl rozowojowy Phallangium opilio.
Królowa Wszechrzeczy, niżej zwana Martą, spędza na swoim wydziale cudowne 2 godziny, słuchając o mezodermalnym pochodzeniu, długich nogach i ewolucyjnym sukcesie stawów.
Marta decyduje się nie iść na wykład z botaniki. Nie ma ku temu żadnego poważnego powodu. Po prostu zapada decyzja, że w dniu dzisiejszym odpuszczamy sobie wykład profesora Medaliona.
Kolejne pół godziny spędza Marta umawiając się z ludźmi ze swojej grupy na piątkową imperezę. W bardzo dobrym nastroju zmierza na wyżej wspomniany parking, gdzie cały świetny humor bierze w chuja, bo jakiś kretyn zablokował jej auto od przodu, a inny debil od tyłu. I nie pomoże tu ani "Karny kutas za chujowe parkowanie" ani trąbienie ani nic z powszechnie stosowanych środków, bo i tak za chuja nie wyjadę.
Bluźniąc na czym świat stoi decyduję się zrobić zdjęcia tym arcymistrzom kierownicy, a raczej ich wehikułom.
I tutaj wydarza się coś, czego nie mogę nazwać inaczej niż tylko przeznaczeniem.
Rzucając panienkami na lewo i prawo widzę, że zbliża się do mnie osobnik płci męskiej. A potem miód dla moich uszu! "Ale jakiś kutas panią urządził!".
Człowieku, spadłeś mi z nieba!
A potem nastąpił doniosły moment użycia linki holowniczej i przetransportowania srebrego-kurwa-poloneza na sam środek parkingu. I oczywiście zostawienie pewnej bardzo miłej wiadomości.
I błagam, niech już będzie lato.
Lipcu, wróć!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz