poniedziałek, 30 maja 2011

Benvenuti!

Dzisiaj jest dzień, w którym chyba ukażę wam ciemną stronę mojej natury, całą podłość, jaką podszyte jest moje jestestwo, obnażę wszystkie swoje najgorsze, najciemniejsze cechy. A dlaczego? A dlatego, że za 2 dni kończy się maj, a to oznacza praktycznie tylko jedno: oddanie się we władanie Złej Królowej Sesji, ewentualnie w ręce jej młodszej siostry o wdzięcznym imieniu "Wystawianie ocen". A w czym ujawni się moja wrodzona podłość charakteru? A w tym, że właśnie niniejszym chciałam poinformować, iż w chwili obecnej znajduję się w uroczym przybytku na słonecznej Sardynii, gdzie słońce świeci nieprzerwanie, gdzie niebo zawsze jest błękitne, gdzie wszyscy się uśmiechają, a drinki z palemką przyjemnie chłodzą gardło, gdy cudownie lazurowa woda unosi moje ciało wraz z dmuchanym materacem na swojej powierzchni.
Jedyne, czego można się przyczepić to to, że średnia wieku osobników płci brzydkiej oscyluje wokół 60+. Ale, jak to mówią, nie można mieć wszystkiego.

Pozdrawiając was prosto z Costa Smeralda, pragnę jednocześnie życzyć tego, żeby sesja poszła gładko, żeby w sklepach nie zabrakło kawy ani redbulla, żeby sklepy papiernicze miały bogaty wybór kolorowych zakreślaczy, żeby doba miała przynajmniej 30h,a przede wszystkim życzę wam tego, żeby było już PO SESJI ;)
Ja się zmywam na DISCO-ITALIANO, gdzie prym wiedzie pewna ciekawa grupa francuskich old-boyów, którzy ponoć cudownie się wczuwają, śpiewając "Lasciate mi cantare...!".
Nie mogę tego przegapić!

poniedziałek, 23 maja 2011

ekhem.

Od prawie tygodnia mogę cieszyć się pełnoprawnymi wakacjami. To znaczy, prawie pełnoprawnymi, bo gdybym było odrobinę bardziej przyzwoita, to bym teraz w pocie czoła wkuwała zoologię kręgowców, botanikę systematyczną, biologię komórki, fizykę i matematykę. Ale że najczęściej idę po najmniejszej linii oporu, wątpliwa przyjemność sesji letniej na BiOŚ mnie NIE DOTYCZY. Ave Maria.
Co do zeszłotygodniowej chemii, z niecierpliwością oczekuję porażki tysiąclecia. Jak to w doskonały sposób określiła k, Człowiek Skurwiel w tym roku przyłożył się do pracy, czego efektem będzie moja niewątpliwa klęska. I STRASZNIE, po prostu ZAJEBIŚCIE wkurwiają mnie ludzie, z którymi rozmawiam, lub których światłe wypowiedzi czytam, że przecież ta matura była taka łatwa...! Oczywiście. Jak się siedzi na dupce w domu, z kubkiem kawy w ręce,ze świadomością nieograniczonego w zasadzie czasu pracy, mając na podorędziu jakiś zeszyt, podręcznik czy repetytorium, do którego w razie potrzeby można zajrzeć, oczywiście się do tego publicznie nie przyznając, bo przecież "ja to wiem, tylko sprawdzam", to rzeczywiście, ta matura nie była trudna. Natomiast dla kogoś, kto ma świadomość, że ma 2,5h, żeby zapewnić sobie wymarzoną przyszłość i widzi zadania, które ni cholery nie przystają do standardowych zadań maturalnych, ma prawo być trudna.
To tyle a'propos plucia żółcią. Tym samym zakańczam temat matury.

Już jest po wszystkim, jest piękna pogoda, jest zielono, świeci słońce, a zapach przekwitającego bzu miesza się z zapachem karkówki z grilla. Słyszę, jak ojciec wrzeszczy na dziecko, że "przecież juz jesteś kurwa wystarczająco brudny, nie musisz wjeżdżać w to błoto!", widzę chmury, które sobie leniwie płyną po niebie, i muszę szczerze przyznać, że jestem szczęśliwa, że do 30.VI mam jeszcze tak duuuużo czasu.

A, no i prawie zapomniałam. Oto lista subiektywnie najlepszych słów kluczowych, dzięki którym ludzie trafili na mojego bloga. Cieszę się, że mam takich kreatywnych czytelników! ;P
1. Kurwy studentki z Zielonej Góry (dla mnie zdecydowany faworyt zestawienia. Tylko dlaczego Zielona Góra?)
2. Moja pasja biologia (bynajmniej)
3. Bloody Mary i inne potwory (zdecydowanie 3 RAZY TAK!)
4. Biologia kutas łatwe doświadczenie biologiczne na lekcje szybko kurwa (idealnie określone zacieśnienie poszukiwań! Lubię to!)


Dziękuję, dobranoc.

wtorek, 10 maja 2011

the past is weakness

No i po biologii, dzięki za to niebiosom.
Odnoszę wrażenie, że choćbym zdawała maturę rok w rok przez kolejne 30 lat, to stres wcale mi się nie zmniejsza, a wręcz przeciwnie. Myślałam, że jestem psychicznie odporna i wewnętrznie silna, ale chyba wyszła słabość charakteru, bo wczorajszej nocy z pewnością do godnie przespanych zaliczyć nie mogę.
Nie wiem tylko, czy jest to spowodowane mentalną trzęsawką vel podświadomym stresem czy może raczej tym, że pewna piosenka utkwiła mi w głowie na tyle silnie, że (bez względu na to, jak głupio to zabrzmi to naprawdę tak jest) nie mogłam się skupić na spaniu. Whatever.
A wracając do istoty rzeczy, to matura, łaska twoja spłynęła na nas - maturzystów, o Wielki Potworze Spaghetti!, nie rozjebała mnie dokumentie, a to uważam za niezwykle radosną wiadomość. Co prawda zadanie z iście genialnym doświadczeniem będzie mi się teraz śnić po nocach, ale ponoć zrobiłam je dobrze, więc spuszczam z tonu.
Całe szczęście, pozostałe zadania były całkiem znośne, niektóre wręcz aż podejrzanie łatwe, bo o tych, co jednak kazały mi chwilę pomyśleć nie warto wspominać ;)
Teraz tylko wypada mi czekać do przyszłego tygodnia, kiedy to będę zmuszona zmierzyć się z chemią. I sama nie wiem, czy najgorsze już za mną, czy jeszcze nie.
Nie chcę krakać, w związku z czym spluwam i odpukuję w niemalowane (chyba tak to się robi, prawda?), ale wydaje mi się, że będzie lepiej niż w zeszłym roku.
Odpukuję jeszcze raz po trzykroć i zaczynam odliczanie do chemii.

Trzymajcie kciuki.

piątek, 6 maja 2011

really...?

chciałam tylko powiedzieć, że mam wrażenie, że ledwo miesiąc temu była matura, a już 4 dni jest znowu. ZAJEBIŚCIE szybko leci mi ostatnio czas i po prostu na nic nie mam czasu. A już najmniej na naukę.
Prawdopodbnie się starzeję, ale naprawdę wydaje mi się, że wszystko było tak niedawno. Patologiczna impreza na koniec roku w Czerwonej Rakiecie, matura z polskiego i WYWIAD DO RADIA (autografy i czas dla fotoreporterów zaraz po wywiadzie dla "Pudelka"), olbrzymia ulga po maturze z matmy, depresja po biologii i kompletne załamanie po chemii ;)
A potem całe dłuuuugie, alkoholowo-imprezowe wakacje. A potem studia na BiOŚ.
Jezu. A za parę dni powtórka z rozrywki.
Jeśli chcecie znać moją opinię to sikam w gacie ze strachu. Przepraszam za tę wybitnie liryczną metaforę, ale nic innego lepiej tego nie odda.
Dzisiaj po raz ostatni udałam się na korki z biologii i bardzo dobitnie do mnie dotarło, że to oznacza tylko jedno.
MATURA NAPRAWDĘ JUŻ TU JEST.

Cały rok czekałam na to, żeby ten cały wytwór chorej wyobraźni pań i panów z CKE napisać.
Więc chyba kurwa nie mam wyboru!

Trzymajcie kciuki, proszę was.
Jak nie po to, żeby udało mi się to w miarę porządnie zdać, to choćby po to, żeby przez kolejny rok nie wczytywać się w gorzkie żale mojego autorstwa.

Z poważaniem,
Królowa Wszechrzeczy